sobota, 23 lipca 2016

Kto to...?

To jest opowieść ze specjalną dedykacją dla mojego "starego" kolegi. Pozdrawiam Cię cieplutko.

Wiadomość jak jedna z wielu.  
Przeczytała i pomyślała,ze gdyby dobrze poprowadzić rozmowę to zapowiada się ciekawy temat.

Anioł i diabeł usiedli na jednej gałęzi.

Nie był pierwszym człowiekiem , który zauważył jej wpis "ateistka". Nie atakował jej , ale z zaciekawieniem zapytał jak można łączyć dobro z brakiem boga w sercu?

Pomyślała, że w dobie "wojen religijnych" o których co dzień informują media można zadać analogiczne pytanie - jak łączyć boga w sercu z wyrządzanym złem? 

Z pomocą przyszedł jej ukochany Bruno Ferrero, którego przypowieści zawsze przyprawiają ja o ciarki na plecach.  Poszperała na stronie i znalazła odpowiedni do jej odpowiedzi cytat i napisała:

Czasami wydaje mi się, że jestem bliżej boga niż niejeden bogobojny.
Bruno Ferrero napisał:
"jesteś małą lampeczką, drżącą pośród niezmierzonego mroku,
ale stanowisz część Bożęgo planu . I jesteś niezastąpiony,
Ponieważ nie ma innego planu."

Więc myślę, że jestem jednym z elementów bożych puzlii. Bez znaczenia co mam w sercu. Staję wierzącym ludziom na drodze, by mogli zastanowić się nad swoją wiarą, albo nad tym, że inni mogą inaczej.

I kiedy już miała nacisnąć przycisk "wyślij"  spojrzała  na zdjęcie tego człowieka. i wtedy przeleciała jej "ta" myśl po głowie.

Ja go znam.

Pierwsze zdjęcie przedstawiało zupełnie nieznanego jej sympatycznego ( muszę tak napisać, bo wiem że czyta) mężczyznę. W drugim  zdjęciu było coś znajomego. Zbliżyła twarz do ekranu, jej pamięć pracowała na najwyższych obrotach.
Tak, to może być on. Ale.
Nie widzieli się tyle lat. 

Parę razy wracała od jednego zdjęcia do drugiego
To niemożliwe - myślała.
Taki przypadek, a może dowód na "małość" tego świata.

W zasadzie prawie pewna że to on, wróciła do wiadomości i dopisała jeszcze jedno zdanie.

Na drugim zdjęciu wyglądasz jak mój kolega,  do tego masz nawet tak samo na imię, czy ty to....?

Nie czekała długo na odpowiedź. 
Odniósł się do jej wypowiedzi a na końcu przedstawił się z imienia i nazwiska

To co? Kolega?

Nie poznał jej.

Siedziała oniemiała,  uśmiechała się do siebie, taka historia. 
"Życie jest małą ściemniarą...,wróblicą, wygą, cwaniarą... Plącze nam drogi.....nogi...." Chłopak w radio śpiewał, jakby wiedział, że ona własnie w tym momencie dokonała niesamowitego odkrycia.

Wzięła głęboki wdech i powoli wystukała:

Nie wiem, czy o dobry znak, czy nie. Bo skoro mnie nie poznałeś, to musiałam nieźle się zestarzeć.Ale pozytywne jest to, ze musiałam ładnie się zestarzeć skoro teraz mnie podrywasz.
Znam cię, nawet nie wiesz jak bardzo.... Ale, aż "tak" bardzo to nie .
Nie pomyliłam się, a kim jestem ja? Masz zagadkę.

Wyślij.... klik...

Przed oczami stanęły jej wspólne imprezy, gdy odwoziła kolegów w stanie lekko wskazującym do domów, wspólne szalone wycieczki. Przegadane wieczory,bo stanowili świetnie zgrany zespół... No i oczywiście praca.Odprawy, szkolenia, burze mózgów .

A on?

A on był ich szefem ..

Tym razem dłużej czekała na odpowiedź.

"Oczywiście.... to TY !!!  Sorry ... świetnie wglądasz, musiałem się przyjrzeć , bo jesteś trochę w dali, a wiesz, że najpierw rzut okiem i nie analizuję szczegółów. Ale spotkanie. No , no. Ciebie też tu przygnało."

I zadzwonili i przegadali wspominając dawne fajne czasy, cały wieczór.

"Wiesz, najbardziej mi żal , że wyrwałem fajną laskę... a tu się okazało, że to ty...." zaśmiał się do słuchawki.

Tak związek z tobą byłby jak kazirodztwo - odpłaciła się.

Pamiętała te żarty... Jak to było dawno...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz