niedziela, 31 stycznia 2016

Żeglarz

Obiecałam że popłynę twoim kursem.
Prawym halsem na bajdewind... na tamtą zieloną wyspę....


To był zwyczajny dzień.
A może nie, przecież przyjechała.
Cieszyłem się z każdej chwili spędzonej z nią.
Ładna i mądra, i uśmiechała się tylko do mnie. 

Nie wiem co robiliśmy przez cały popołudnie, nie pamiętam.
Krążyłem wokoło jej delikatnej postaci w jakimś amoku.
Jej zapach, jej rozwiane włosy.

Tak bliska i tak odległa jednocześnie.

Jeszcze nie moja … ale może, ale ….

I ten prąd gdy dotknąłem jej ramienia… 
Kosmiczny przekaz, magiczna energia, plazma która zalała mój umysł.

Patrzyłem na odjeżdżający pociąg … dlaczego jej nie objąłem na tym moście?….
Była tak blisko, dlaczego zabrakło mi odwagi by ją pocałować?…
Dlaczego?… Dlaczego?.. Dlaczego?…

Dam radę … jeszcze wróci,  powiedziała, że wróci.

Codziennie patrzę jak zahipnotyzowany w tą zielona kropkę przy jej zdjęciu .
Jest.
Czy napisze?
Dlaczego jest, a na mojej poczcie nie ma żadnej wiadomości ?  Znowu pytania.. znowu..

Ja napiszę… nie… nie wiem.
Może pomyśli, że się narzucam, że jestem nachalny…

Napisz , proszę …czekam…

Obiecała, ze pójdziemy do kina w sobotę …Jaki ten tydzień długi…
Tylko, czy aż 5 dni…

Sobota…. Kolejna już sobota…. Sobota bez niej..

Znowu coś jej wypadło, znowu o czymś zapomniała mi powiedzieć, znowu źle się czuje, znowu przy jej zdjęciu jest zielona kropka…

Nadzieja umiera ostatnia…. Kropka…. Zielona…





środa, 27 stycznia 2016

Zakładka "Mars... z szuflady..."

Mars zapytał, czy znajdzie się miejsce na tym blogu, by jego opowieść mogła zobaczyć światło. By mógł ją ktoś przeczytać
Czy tylko zaspokoi ciekawość czytelników, czy pomoże komuś nie wiem.
Ale sądzę, że warta jest tego by zaistniała.
Postanowiłam że Mars będzie miał swoją półkę .


Wytarłam kurze i proszę... ustawiaj swoje historie  kolego.

Zapraszam  do zakładki  "Mars... z szuflady..."






Każdego dnia...


Co ja mam napisać?
Mars - dumny, wspaniały, mądry człowiek, bardzo wrażliwy. 
Mars zapisuje swoje myśli i chowa kartki do szuflady. 
Nie wiem czy szuflada skrywa zwitki papieru, zeszyty, chusteczki higieniczne, a może barowe serwetki zapisane emocjami , przeżyciami i pragnieniami...

Co skrywa ta szuflada ? ...

Popłakałam się....
Moja chusteczka jest mokra pozytywną energią... bo chyba tak miało być...

Przeczytałam a moja wyobraźnia usłyszała to......
każdego dnia

Dziękuje Marsie.....za kluczyk....

"W chłodny, listopadowy wieczór 2007 roku, wchodząc po schodach warszawskiego hotelu RadissonSas, rozmyślałem o tym, czy znowu zobaczę
w komplecie „starych” znajomych z Waszego zespołu. Nie myliłem się. „Orszak” powitalny pod przewodnictwem samego pan prezesa przywitał nas bardzo serdecznie, prosząc jednocześnie o wypełnienie kuponów konkursowych.
Po godzinnym aperitifie wszyscy uczestnicy spotkania zostali zaproszeni
na występ najlepszego polskiego prestigitatora. Zasiadłszy wygodnie
w trzecim rzędzie sali bankietowej, „Wieczór pełen magii” (pod takim zagadkowym tytułem odbywało się, bowiem nasze spotkanie) wypełnił nam kolejną godzinę, przynosząc wiele, nie powtarzalnych chwil oraz - co tu dużo kryć –
i emocji. Dlaczego?! Otóż, w chwilę po zakończeniu tego ekscytującego
show, kiedy już podniosłem się z krzesła z zamiarem skierowania się
do wyjścia, na scenie pojawiła się przedstawicielka PLL LOT, która rozpoczęła losowanie nagród ufundowanych przez Waszych partnerów. I ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu kartkę z moim nazwiskiem wyczytano jako pierwszą. Okazało się, że jestem tym wybrańcem, który z rąk pani Jolanty otrzymał dwa, podwójne zaproszenia na przelot na dowolnej, europejskiej trasie obsługiwanej przez Polskie Linie Lotnicze LOT. Długo nie mogłem uwierzyć, iż przytrafiło się to właśnie mnie. Ponieważ tego wieczoru bawiłem się wraz z moją towarzyszką Dunią, postanowiłem skonsumować nagrodę wraz z nią.




W kilka miesięcy później, 26 czerwca pojawiłem się w kasach PLL LOT
w Alejach Jerozolimskich prosząc o realizację nagrody na trasie Warszawa Rzym Warszawa w dniach 18-19 października 2008. W miłej atmosferze wręczono
mi z uśmiechem dwa bilety. Ale to nie miał być zwyczajny weekend.
To był zaplanowany, koronkowy plan, w którego realizację „wkręciłem” dziesiątki osób, bowiem w tym terminie Dunia obchodziła swoje imieniny
i „okrągłe” urodziny. Dodatkowej pikanterii dodawał fakt, iż przy Fontannie
Di Trevi postanowiłem oświadczyć się „damie mojego serca”.
„Wieczór pełen magii” miał trwać dalej tylko dla Niej.

I tak, jak zaplanowałem Dunia przyleciała do Warszawy w przeddzień swoich imienin. Następnego dnia obudził ją dzwonek do drzwi kuriera z poczty kwiatowej. Dzień, a w zasadzie tydzień niespodzianek właśnie się rozpoczynał. Niemal metrowej długości, najpiękniejsze róże, jakie kiedykolwiek widziałem wszystkie, jakie były w kwiaciarni powędrowały na Jej ręce. Później zawiozłem Ją do „swojej” fabryki, gdzie od miesiąca byłem naczelnym dyrektorem. Po pracy,
w drodze powrotnej zajechaliśmy do Anina, do Knechta na najlepszą polędwicę
w Warszawie. Cóż, znałem dobrze Jej kulinarne upodobania. Potem zakupy
w ramach prezentu w jednym z centrów handlowych i powrót do domu.
 I wreszcie nadszedł najbardziej wyczekiwany moment - dzień 18 października. Nie był on najciekawszy pod względem pogody. Mżyło i było dość chłodno. Toteż, wchodząc na pokład lotowskiego Beinga powitalny uśmiech kierowniczki obsługi samolotu pani Hanny sprawił, iż doznałem uczucia bezpieczeństwa i pewności siebie. W odpowiedzi, ośmieliłem się przekazać pani Hannie informacje
o szczególnym dniu jej pasażerki. I jakież było zaskoczenie, kiedy na wysokości 10 600 metrów, gdzieś nad Chorwacją, ów pani Hanna podeszła do Duni z tacą, przynosząc wraz z najlepszymi życzeniami, bardzo dobrą, hiszpańską Cavę
(a proszę mi wierzyć trochę znam się na winach). Wzruszenie udzieliło się także
i mi. Było to bardzo przyjemne przeżycie, a ja zapewniłem swoją towarzyszkę,
że nie jest to ostatni szampan w dniu dzisiejszym.    
Cóż „wieczór pełen magii” trwał nadal.

Po wylądowaniu na lotnisku Fiumicino mieliśmy udać się do hotelu na
ulicy Via Po, gdzie czekał na nas dwu poziomowy apartament, a stamtąd do Fontanna Di Trevi. Lecz Rzym jest miastem dla ludzi znających się na topografii miasta, a taksówkarze nie włączają taksometrów i fundują im przymusowe zwiedzanie miasta. Ale udało się! Uff. Byliśmy punktualnie. Tam już czekała na nas Agatka, przyjaciółka Duni, jako pierwsza wkręcona w cała grę. Miała ze sobą przygotowanego, dobrze schłodzonego szampana owiniętego w kuchenne ściereczki i kieliszki. A ja, po wzniesieniu toastu oraz krótkiej przemowie,
z wewnętrznej kieszeni marynarki wydobyłem pudełeczko z pierścionkiem zaręczynowym. Zaskoczenie było zupełne. Na twarzy Duni pojawił się uśmiech,
z oczu popłynęły strużki łez, a gardło ponownie ścisnęło wzruszenie. 
„Wieczór pełen magii” trwał dalej.        

W niedzielę, wcześnie rano udaliśmy się na zwiedzanie Watykanu, gdzie przy grobie mojego idola – Jana Pawła II - modliłem się o nasze, o Jej szczęście.
Oto, by nam się udało „iść własną drogą i …by pył przemieniać w sny”, tak jak
to wyśpiewał pan Michał Bajor w piosence „May way”      
Po dalszych przeżyciach sobotniego wieczoru oraz cudownego, niedzielnego przedpołudnia, spędzonego na odkrywaniu razem cudów wiecznego miasta, jeszcze w samolocie, tuż przed wylądowaniem na warszawskim lotnisku
Fryderyka Chopina obiecałem, że nie był to ostatni szampan, który wystrzelił
na Jej cześć w tym dniu. Za nim jeszcze wsiedliśmy do taksówki zaproponowałem kolacje w dobrej, warszawskiej restauracji, pytając jednocześnie, na co ma ochotę. Odpowiedź była jedna -, Kaczka. To ulubiona potrawa Duni. Skonstatowałem, że to już jest „done !”. Niestety na kolację nie dotarliśmy, albowiem druga, finalna część obchodów urodzin miała nastąpić w Jej warszawskim mieszkaniu na Sadybie. Nic nie przeczuwała, iż w pogrążonym
w kompletnej ciemności mieszkaniu, gdzie jeszcze przed kilkoma godzinami opróżniony ze wszystkich mebli na skutek Jej przeprowadzki salon dzięki staraniom sąsiadów był przygotowany i udekorowany na Jej przyjęcie. I, że czeka na Nią 17 par oczu najbliższych Jej przyjaciół i osób z rodziny. Gdzie troskliwi sąsiedzi pomogli mi w czasie naszej eskapady przygotować i wyposażyć mieszkanie we wszystko, co było konieczne do fetowania Jej święta. A wśród dań ciepłych jak zapewne się domyślacie na stole pojawiła się Jej ulubiona - kaczka! I, że znowu będzie szampan, łzy, wzruszenie.      
Cóż, przecież „Wieczór pełen magii” trwał dalej."

CDN... ? 

Znam zakończenie tej historii i... Nie ma happy endu...

Był sobie on i była ona...

Skończyło się .... Została pustka....











wtorek, 26 stycznia 2016

Zanikający punkt...


Zanikająca ?....
Moja intuicja czasami działała ?.....
O rany....



"Jestem
Już  jestem.....mam nadzieje że jestem, chociaż daleko mi do tego abym był.
Mały wypadek"

Cieszę się, że żyjesz....
Jak mały?


"Oj tam...trochę więcej niż  trochę poobijany. .ale  kości całe.
Będzie dobrze"
 
No tak....
Mało piszesz , bo Ci opuszki palców urwało?...  Ale to nic .. będzie dobrze..
Nasz dialog przypomina mi rozmowy mojej koleżanki... mistrzyni kierownicy, notorycznie wgniatającej zderzaki... i informującej męża (będącego za granicą) o tym że rozbiła samochód...
A ten biedak oczami wyobraźni widział kupę blachy i same trupy.. :) :)  ale to nic będzie dobrze....
Kolego miłego dnia Ci życzę i zdrówka.... będzie dobrze...

Wypadek przy pracy? 

Dlaczego ja tak się denerwuję?












poniedziałek, 25 stycznia 2016

Ty wiesz.... to nic nie znaczy...

Gdyby naszła Cię kolego jeszcze kiedyś chwila słabości, to pocieszeniem dla Ciebie może być to, że nie Ty jeden strzeliłeś sobie w kolano.
Zarzuciłeś mi, że wiedza teoretyczna do niczego się nie przydaje, że nie potrafię jej wykorzystać. Mam nadzieję, że kiedyś będzie mi dane zobaczyć, jak Tobie poszła "praktyka" i mam nadzieję, że zanim następnym razem weźmiesz pistolet do ręki by odstrzelić kolejne serce wycelujesz bardziej rozważnie.

Kup sobie psa.


Napisałam już tu kiedyś: czasami zwycięstwo nie jest wygraną...a stra­ta po­kazu­je nam, cze­go tak nap­rawdę chcemy.

Wiesz "nie ma ludzi niezastąpionych" a mój profesor mówił  "na cmentarzu sami tacy"
Popatrz jaka ironia losu,  ja 1 listopada na tym grobie zapaliłam znicz...
Zapłakałam nad trumną, do której kolanem wepchnąłeś dwoje - prawda?- kochających się ludzi......

Znalezione w sieci :

"Dlaczego chcę Wam odpowiedzieć jak straciłem kobietę marzeń? Po to żebyście się mogli ze mnie pośmiać. Tylko bez litości, proszę. Literatem też nie jestem, więc wybaczcie brak patosu.
Każdy miał w życiu taki moment, kiedy mówił sobie "Boże, Allahu, Jednorożcu daj mi kobietę, a zrobię wszystko aby była najszczęśliwszą osobą na świecie." Kurwa, jakie było moje zdziwienie kiedy to Pan zesłał mi piękną niewiastę imieniem Zuzanna. Nie mogę powiedzieć, że to był ideał, bo nie był. Normalna, atrakcyjna i mądra kobieta. Taka do kochania, paplania o starości z wnukami i niedzielnych obiadkach u mamusi. Nie było niczego romantycznego w naszym poznaniu, nie było grzmotów z nieba, jej włosów nie rozwiewał wiatr w efekcie slow motion, nie uratowałem jej z rąk oprawcy, ani takie tam. Potrąciłem ją samochodem. Spieszyłem się, cofałem, ona jechała rowerem... Bum! i zderzak do wymiany (500zł!). Jej na szczęście nic się nie stało, a ja, jako godny reprezentant rasy męskiej, postanowiłem odkupić jej rower (950 zł!).
Kiedy podawałem ekspedientce kartę, w celu uregulowania rachunku, przeszedł mnie dziwny dreszcz zmieszany z kłuciem w przeponie. Najpierw myślałem, że to dlatego, że 950 zł wsadzam, jak to się mówi na śląsku "kozie w dupę", jednak... Zrozumiałem, że zwyczajnie jestem głodny! Więc, niespecjalnie licząc na wyraz chęci, zabrałem Zuzannę na jedzenie. Poszliśmy w trójkę. Ja, ona i jebany rower, który ktoś ukradł spod knajpy, kiedy to moje serce zaczynało szybciej bić dla niej.
Siedziała przede mną mała gapa o niebieskich oczach, w grzywce zachodzącej na oczy, która uśmiechała się głupkowato opowiadając jakieś pierdoły. Jakież było moje zdziwienie kiedy uświadomiłem sobie, że jest w niej coś fajnego. Nie mówię tu tylko o cyckach, chociaż nie powiem, że fajnie dopełniały jej wygląd.
Pierwszy szok przeżyłem wieczorem tego samego dnia. Była to mieszanka piwa, żalu po skradzionym rowerze, obraz jej sukienki i twarzy. W celu rozładowania napięcia postanowiłem włączyć sobie film z kategorii sensual porn. Kurwa, no nikt mi nie powie, że ogląda to po to, żeby poszukać aspiracji do wystroju wnętrz. Nie wiem jak wy, ale ja to wyobrażam sobie pannę na filmiku jakoby mnie dosiadała. I tu przeżyłem drugi szok - te wszystkie gwiazdki nagle miały brzydkie, obleśne mordy. Ani mi, ani Trollowi, bo tak nazywam moje serce i rozum te panny nie przypadły do gustu. Wtedy zrozumiałem, że wyobrażać sobie, a posiadać to zajebista różnica. I wstyd mi jak chuj, ale Zuzię chciałem posiadać. Na początku tylko jednorazowo. Zadzwoniłem żeby zaprosić ją na przysłowiowego drinka. Gadaliśmy dobre trzy godziny przez telefon. Od planów na przyszłość, przez to jakie przyjebane jest pranie w orzechach, po ulubione kolory i alergie. No istne pierdolenie. Słuchałem o jej uczuleniu na mleko i śliwki, a Trollowi bardzo podobały się przekazywane przez nią informacje. Spotkaliśmy się następnego dnia.
Przez 9 miesięcy zachwycało mnie jej nieidealne ciało, sterczący tyłek i asymetryczne cycki. Oszalałem, ona zresztą też. Kurwa, no było cudownie. Naprawdę w pewnym momencie czułem, że dostałem to czego mi w życiu szczerze brakowało. Spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu. Myślałem o niej nieustannie. Przynosiłem małe bukieciki polnych kwiatów (do 10 zł i nie droższe) kupowane od jakiś babć co to rozsiadają się na chodnikach jakby były ich własnością. Dotykałem jej włosów, całowałem nos, drapałem po brzuchu i plecach, nosiłem na rękach, przygotowywałem kolacje niespodzianki i relaksacyjne kąpiele. Zapomniałem jeszcze o wielogodzinnym łażeniu po sklepach i masowaniu jej wśród świec. Zuza nigdy nie była panną, która czegoś wymagała. Zawsze cieszyło ją wspólne spędzanie czasu razem, po prostu. Była dobra i kochana. Gotowała mi i prała moje jebiące skarpety, tak, że pachniały kwiatkami. Do tego łóżko. Jak to się mówi - miała temperament i potencjał, który doprowadzał mnie do szaleństwa.
Któregoś dnia pojechałem do mamy po gołąbki, wtedy miał miejsce kluczowy moment w moim życiu. Doszedłem do wniosku, że ta kobieta będzie matką moich dzieci. Powiedziałem jej o tym jak tylko wróciłem do domu. Kurwa, nigdy nie widziałem tak szczęśliwej kobiety. Stała przy garach w jakiejś pogniecionej koszulce i moich bokserkach, z ziemniakiem w ręku i płakała wzruszona. O rzesz kurwa ile wtedy padło pięknych słów! Czułem się na prawdę szczęśliwy i zajebisty do granic możliwości. Moi kumple mieli przygodne panny, a obok mnie śpi kobieta z którą chcę być do końca życia. Wszyscy którzy idą przez życie z kobietami marzeń wiedzą o czym mówię, i nie ma w tym żadnego pierdolenia. Ci, którzy jeszcze nie doświadczyli tego uczucia, mają ten zajebisty moment przed sobą. Dobrze zapamiętajcie tą chwilę, ponieważ TAKIE COŚ czuje się tylko jeden jedyny kurwa raz w życiu. Normalnie eldorado, orgazm, milion w totka i takie tam inne. A jeszcze jak kobieta chce tego samego. No w dzisiejszych czasach trzeba to docenić i zrobić wszystko żeby nie odjebało.
Bo właśnie mi odjebało. Nie wiem kurwa co ja sobie myślałem, ale jakoś wydawało mi się, że skoro już wszystko ustaliliśmy, w sensie, że mamy wybrane imiona dla dzieci, meble do kuchni i wiemy, że chcemy być ze sobą do końca świata, to wszystko jest zajebiście. Tylko, że nagle panny z pornoli już nie miały obleśnych mord, nieidealne ciało stało się po prostu ciałem, babcie w chustkach okupujące krawężniki były babciami w chustach okupującymi krawężniki. Kąpiele zamieniłem na szybkie prysznice, a spacery na siedzenie przed telewizorem. Gdzieś się kurwa pochowały namiętności, skoro pralka znów spełniała w domu tylko funkcję pralki, a program wirowania miał za zadanie dobrze odwirować moje gacie.
I tu kurwa muszę przyznać się do tego jakimi drętwym fiutem byłem, bo Zuza nie odpuszczała. Ona przejęła moją funkcję rozpieszczyciela. To ona gotowała pyszne obiadki, smaczne kolacyjki, przechadzała się w majtkach od rana do wieczora, całowała, głaskała, no kurwa odpowiedziany, zakochany facet tylko z cyckami. Zaczęły się kłótnie, płacz, awantury i trzaskanie drzwiami. Ja mówiłem, że ona mnie nie słucha, ona, że nic do mnie nie dociera. Kłóciliśmy się, godziliśmy i tak kurwa 16 razy. 16 jebanych razy mnie zostawiła i 16 razy do mnie wracała. Ja obiecywałem, a i tak jakoś mi się nie chciało. Wiedziałem, że i tak wróci. Nie musiałem jej rozumieć, bo miałem pewność, że tak będzie.
Pewnego kurwa pięknego dnia, Zuza też przestała się starać. To było równy rok temu. Wróciłem do domu, siedziała na kanapie, spakowana w walizki z doniczką z kasztankiem na kolanach. Kasztanek to była maksymalnie przedszkolna sytuacja, a teraz to moje najmilsze wspomnienie po związku. Założyliśmy się kiedyś, że ona wyhoduje drzewo z owoca kasztana, ona będzie o nie dbała, a ja je zasadzę jak Zuza urodzi mi syna. Kasztanek rósł sobie w kuchni na parapecie i jako jedyny nie dawał za wygraną.
Spojrzała na mnie tymi swoimi zapłakanymi ślepiami i powiedziała, że jej też już jest wszystko jedno.
Przyznam, że nie byłem na to przygotowany. Lubiłem te nasze kłótnie i późniejsze godzenie się, lubiłem ją zapłakaną i taką kurwa bezbronną.
Po Zuzie ratowałem się jakimiś kobietami, ale to były tylko kolejne kamienie, które za każdym razem dowiązywałem sobie do nogi. Nagle kurwa znów jej ciało było nieidealnym, ale najlepszym na świecie, tańce w moich majtkach w kuchni najseksowniejszymi ruchami na świecie, a drugiej takiej grzywki wpadającej w oczy nie ma żadna kobieta.
Od roku tęsknię za nią codziennie. Od 11.06.br ze zdwojoną siłą, ponieważ właśnie tego dnia dowiedziałem się od swojej matki, że Zuza wyszła za mąż.
Dbajcie o swoje kobiety. Nigdy nie myślcie, że zdobyliście je w całości i na zawsze. Nie ma "na zawsze". Każdego dnia jest na dziś".

- Autor nieznany





niedziela, 24 stycznia 2016

"kfo wadis"...

Mężczyzna, istota bardziej tajemnicza niż kobieta. Czy stwierdzenie "rycerz w błyszczącej zbroi" to określenie dzielnego prawego, człowieka, gotowego do walki o dobro. Czy jednak zbroja ochrania delikatną , tchórzliwą materię ukrytą wewnątrz a jej błysk ma dodatkowo oślepiać, na tyle skutecznie by nie dostrzec prawdy która patrzy przez otwory w przyłbicy?
Czy można z ufnością patrzeć na twarz leżącego na poduszce obok chłopaka czy męża, który śpi spokojnie, który zawsze zapewnia o głębokim uczuciu.

Czy ten promil, a może procent spotkanych na portalu randkowym "wiernych"mężczyzn nie pozostawia brudnej plamy na "szczerości", nie zapala czerwonej lampki.........Czy ty też tak masz? Mężczyzno !! Hej ! ..........


"Jesteś wyjątkowa ale jeszcze o tym nie wiesz"

Ja jestem o tym przekonana, codziennie mówię sobie.... "Nie ma dru­giego człowieka ta­kiego jak ty. Jes­teś je­dyny w swoim rodza­ju i wyjątko­wy, całko­wicie ory­ginal­ny i niepow­tarzal­ny. Nie wie­rzysz w to, ale nap­rawdę nie ma
żad­ne­go dru­giego ta­kiego jak ty".

"Tak naprawdę to jesteśmy tylko ludźmi - chcemy kogoś mieć , chcemy być kochani i chcemy pragnąć - problem w tym , że każdy widzi to trochę inaczej szczególnie jak nie ma się już 20 lat"

To że jesteśmy po gwarancji to fakt, ale wiele osób pozostało na poziomie 20 piętra....niestety...
Wystarczy pobyć tu.... To wbrew pozorom rozszerza horyzonty

"Tylko jak się go rozszerzy to trudniej zobaczyć coś co jest bardzo blisko ".

Tak? A co jest bardzo blisko?

"To czego szukasz  Ten portal może przynieść tyle samo złego co dobrego - myślałem , że jak się zapisałaś to o tym wiesz .Tu jest Polska "

A tu się zgodzę...dla każdego coś miłego..

"Jesteś jaka jesteś - jak mi się spodobasz - będziesz dla mnie najwspanialszą kobietą - tak to chyba działa  ? 
Jestem mądry , piękny i bogaty i jeszcze przez kilka lat młody."

Poznaj łaskę pana..... To działa w dwie strony mój drogi...

"Widzę , że Ty też jesteś mądra - pieścisz moje szare komórki 
A ja lubię bardzo całowanie - myślisz , że to mądre ?"

I powoli budujesz  napięcie, jak w trillerze Hitchcocka

"Najlepiej zwyczajnie brać się do roboty - na robocie trzeba się znać i o niej nie gadać tylko ją robić"

To dobre miejsce na szukanie robotników... pewnie kogoś znajdziesz...Ja swojego CV raczej nie złożę...

"Nie zwlekaj w interesach - w interesach trzeba mieć odwagę i szybko podejmować decyzje - dobry biznes nie będzie czekać - życie też się nie zatrzyma - czas już ma nas w swoich pazurach - tylko czekać aż nas zje "

Nie mam głowy do interesów.... do tego nie jestem interesowna... Lubię porządek... nie żyję w bałaganie bo mi wygodnie pobzykać na boku a w domu mam znajomego wroga który mnie obsłuży... Uważasz, że to w porządku?...Zawsze mnie intryguje co Ty byś powiedział, gdybyś spotkał tu swoją żonę? I dowiedział się pisząc z nią, ze ma beznadziejnego męża, któremu wydaje się, że jest boski a tak na prawdę dawno już wypadł z obiegu? Będziesz miał odwagę odpisać?

"Nic Ci na to nie odpiszę bo zwyczajnie nie wiem o czym piszesz - nie znasz mnie , nie wiesz jak żyłem jak żyję co robię - oceniaj zawsze tylko siebie - nie uważam , że bycie po rozwodzie to jakaś nobilitacja i wyższy stopień wtajemniczenia - nie chcę pisać o moich relacjach w rodzinie do kogoś kogo się prawie nie zna" 

Ja Ciebie nie oceniam.... wiem że są różne uwikłania, że trwa się w czymś bo.......ale nie można zjeść ciastka i mieć ciastka...kogoś się oszukuje... chyba?  Sexocholik?

"Każdy związek jest inny - każdy człowiek jest inny - sam nie wiem czy jestem w tym wszystkim dobrem czy złem - sexu mi też brakuje - może ten seksoholizm to dla mnie jedyna słuszna droga
Jak bym chciał uwieźć Ciebie tylko na sex - czarowałbym inaczej" 

Tak...? A to ciekawe.

"Lubię ludzi świadomych , pragmatycznych - mądrze podchodzących do naszego krótkiego życia - takich którzy widzą nie tylko siebie ale też drugą osobę jej słabości , zalety , pragnienia - Ty myślisz o wszystkim i wiem , że może być mi przy Tobie dobrze "

Jak widzę jesteś świetnym manipulantem... Ale popłyńmy, czym mnie chcesz zainteresować...? Skoro mam się w tobie zakochać... to w czym takim?

Niczym - mam fajny mózg choć już wyeksploatowany mocno - i chcę się mocno przytulić i czuć , że jestem przy bliskiej mi osobie - mało męskie ale nie chwaliłem się męskością Myślę , że jesteś bardzo kobieca .

A ty jesteś kiciarz.... studiowałam z facetami  i zawsze śmiałam się, że przez ich opowieści zostanę starą panna.... wiec trudno mnie zbajerować...  ale dobrze mogę udać że to kupuję 

"Bardzo mi miło - poznałem wspaniałą dziewczynę. Mam teraz ochotę uciec gdzieś daleko - powinienem być sam - bycie z osobą której się nie kocha wysysa ze mnie życie - a realnie patrząc niewiele mi już go zostało."

Zgodzę się z Tobą ... bycie z kimś kogo się nie kocha to masochizm. Może w odróżnieniu od Ciebie miałam odwagę powiedzieć stop , bez żadnego wspomagania i bez oszukiwania... Skoro jak piszesz, mało ci życia zostało, to może jest okazja by ten czas pożytecznie wykorzystać i poukładać sprawy tak jak powinny wyglądać... Ale to nie mój problem. Nie jest moją rolą Ciebie umoralniać, bo jesteś dużym chłopcem i wiesz co robisz.

"Gratuluję odwagi i umiejętności układania sobie życia"

Dziekuję

THE END





środa, 20 stycznia 2016

Krótka piłka.....

Pewien normalny, czuły i romantyczny gość jakiś czas temu dodał mnie do katalogu "ulubione".
Nie rozumiałam dlaczego, przecież nie zamienił ze mną ani jednego słowa pisanego.
Czyżbym mądrość mą mam wypisaną na twarzy?
Czekałam z niecierpliwością na to co nastąpi. Czekałam... Czekałam...
Aż postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce i napisałam.
Przyznaje trochę złośliwie...



Wiesz , powiem tak istnieje na tym portalu pewna prawidłowość... Jak na razie 100 % - towa... Mężczyźni którzy z niewiadomych dla mnie powodów dodają mnie do ulubionych osób nie mają nic do powiedzenia. Może ja jakoś powinnam zareagować? Ciekawi mnie jak zachowuje się przeciętna kobieta dodana do ulubionych. Ja chyba jestem z matrixu wyrwana... i nie wiem czy powinnam "piać" z zachwytu czy co? 

Oj... ubodłam kolegę, ubodłam. Romantyzm prysł jak bańka mydlana, a czuła odpowiedź powaliła mnie na łopatki :) :)

"Istnieja taka prawidłowść w życiu, ze jak się czegos nie wie, to się PYTAMY. Dalej, a moze jest tak, ze chcialem własnie do Ciebie napisać ale ty byłaś ultraszybka. Nie wiem co powinenem myśleć.. chyba to, ze rożnimy sie poziomem rozwoju intelektualnego i ze nachalnie inteligentna nie jesteś... tym czasem wiem jedno - lądujesz w czarnej dziurze, czytaj w matixe... Na przysłośc jednak najpierw zapytaj a nastepnie pyskuj. Pozdrawiam"

Ale jest nadzieja , że nie jestem jedyną inteligentną inaczej, ponieważ przeczytałam jeszcze to:

"spojrzałem raz jeszcze na profil.. WIem, ateisci .. i nie tylko...tak mają"

Zablokował mnie... i nie mogę się z tym pogodzić...  oj jak mi źle.. :) :)

wszyscy mamy źle w głowach....





wtorek, 19 stycznia 2016

Ha Ha Ha

Szafa, krzesła, taborety , stare narty kredens i kij od miotły.. Chyba wystarczy.. Nie przepchnie już tych drzwi. Powietrza, powietrza. Mroźnego, żeby to gówno spod oczu spadło i rozbiło się jak cała ta bezsensowna historia. Uff...


Musi być o uśmiechu. I proszę, daleko nie szukam. Stuk, puk skrzyneczko pocztowa wyczaruj mi uśmiech.




Napisałeś "umiejąca przyznać się do błędu jak i zauważać je w moich poczynaniach" Nie wiem , czy to błąd że o tym piszę,ale zauważyłam że na zadnym zdjęciu się nie uśmiechasz..... a to błąd. 

"taki jestem na zdjeciach
nie potrafie sie smiac do obiektywu"

Uśmiech to taki grymas... Wystarczy pociągnąć konciki ust w kierunku uszu.. i jak potrenujesz to ci się uda 

"tzn, nie mam takiej potrzeby, nic na sile, albo sie smieje albo placze , nie potrafie udawac, a efekty wizualne, moze jak poznam ta jedyna to sie usmiechne hi"

Czy to znaczy, że normalna kobieta, taka zwyczajna nie wywoła na twojej twarzy uśmiechu.? A jak zrobi głupią minę...? Albo zrobi z siebie blondynkę... do tego ciemną? 
Jest takie fajne powiedzenie... uśmiechaj się, bo nigdy nie wiesz kiedy twój uśmiech kogoś zauroczy... 

"ha ha, czytajac to co napisalas spodziewalem sie ze bedzie na koncu.... kiedy twoj usmiech zgasnie hi"

Nie rozumiem ?
Udało mi się wywołać u Ciebie uśmiech....Teraz szybciutko  selfi  Nie zmarnuj okazji do uśmiechniętego zdjęcia 

"moze przez tel pogadamy"

Teraz...?

"teraz nie za bardzo"

I dobrze, bo się przestraszyłam... Wyczerpałam normę uśmiechów na dzisiaj..  Jutro wieczorem .. ok

"dobranoc b, limit buziaczkow posiadam"

 Nie całuje się z obcymi...

"obcy caluje inaczej"

Ale nie wiesz czy umył zęby ... i nie ma szkorbutu.  Całuje inaczej niż...?
pa pa






poniedziałek, 18 stycznia 2016

Zachęć mnie

Ustalenie zasad na samym początku gry to bardzo dobra opcja. wiesz na czym stoisz, wiesz czego możesz się spodziewać i nie masz żalu... choć .. może trochę. Czasem z nic nie znaczących zdań rodzi się taka korespondencja , że modlisz się by była nowa wiadomość po odpaleniu poczty.
Drobna zaczepka.. jakaś odpowiedź bez sensu a potem jak kula śniegowa puszczona z góry. Rośnie nabiera prędkości ... gdzieś na dole uderza w ścianę i koniec.... 



Opowiesz mi o tym?

Zachęć mnie

Kto mieczem wojuje od miecza ginie...piszę o sobie :-)
Napisałeś moje słowa.
Nie chcesz nie pisz... Ty dokonujesz wyboru ja dałam ci możliwość...
Nie napiszesz...szczęście, jedna baba mniej... ;-) 



Witaj Koleżanko.
To nie tak jak myślisz i piszesz .
Może  i jestem przystojny, atrakcyjny. ..tak mówią .
Pisałem Ci  że  się  zmieniłem. ..no strasznie próbuję. ...oczywiście z powodzeniem.
Może  tak po prostu 
Byłym przykładnym mężem i ojcem.
Byłem. 
Po rozpadzie małżeństwa ...
przez  pewien okres mojego życia stałem  się  kobieciarzem. 
Więc...więc jeśli  interesujesz się nadal postacią  xxx  to ....
Pozdrawiam Kolega


Drogi Kolego!
Nie wiem skąd wiesz co myślę, bo akurat pomyślałam o tym , że sama dość skutecznie przeganiam facetów... pisząc "przekonaj mnie, ze warto poświęcic ci czas..."

Nie wiem czy jesteś atrakcyjny... w końcu nie masz zdjęcia, a atrakcyjność dla każdego co innego znaczy.

Ciesze się, że próbujesz się zmienić, mam nadzieję, że na lepsze....:) :)

..........................................................................................................................................................

Związałam się z gościem i byłam bardzo szczęśliwa, mimo burz i innych efektów specjalnych ... do czasu......czułam się źle...... ale nie mam w sobie tyle złości by mścić się na reszcie męskiego gatunku.

Nie jestem łatwym typem, do tego nie mam w sobie desperacji kobiety spragnionej faceta za wszelka cenę, wiec zupełnie nie boje się o siebie wpadając na dziwaków. Ba,  możesz się o siebie nie obawiać, nie skrobię po niczyich drzwiach... nie włażę gdzie mnie nie chcą.

Lubię ludzi,

"Więc...więc jeśli  interesujesz się nadal postacią  xxx  to ...."   To co? Dałam ci wszelkie możliwosci... niczego więcej nie zrobię....  Analogicznie mogła bym napisać to samo...

Jest takie fajne zdanie które gdzieś znalazłam... "zraniony mężczyzna zaliczy wiele kobiet, zraniona kobieta nie dopuści żadnego" ....choć nie do końca się z nim zgadzam...
  
Wiec mamy tu zupełnie bezpieczną znajomość...

Chyba, że jesteś bytem wirtualnym, czyli kobieta która po coś założyła męski profil, albo kimś zupełnie innym.... albo jesteś moim sąsiadem... :) :) :)  Tutaj na tym portalu nic nie jest mnie w stanie zdziwić...

Pozdrawiam Koleżanka

Jeśli nie chcesz ze mną pisać, ja się nie pogniewam, nie zabiję, ani nawet nie popłacze... :) :)  Miłego Weekendu :)


Byt realny .
Taki jestem i takim się  czuje jak wyglądam.
Chce  pisać  z Tobą  .
Trudna kobieta  to wyzwanie - nie cierpię nijakich kobiet. 
Pragnę  kobiety  zimnej abym mógł  ją  rozgrzać. .pragnę  kobiety gorącej abym  mógł   przy  jej ciepłe  usnąć spokojnie. 

Szukam. ...pragnę. ...kobiety takiej  która  przewróci moje  życie do góry  nogami. 
Takiej  która  powie ....Kolego skończ   .

Kim jestem?
 Od urodzenia cholernym ryzykantem. ................................................

Do dupy! 
Z czasem..powoli.. zanikają w człowieku wszystkie uczucia. Po latach nie czujesz już nic .
Pustka. 
Po prostu wypaliłem się. Jestem pusty Koleżanko. Oczy  moje  jeszcze  się  śmieją ...tylko oczy. 
Wiesz czego  się boję? 
Że znowu opuszczę czyjeś ramiona  rano ...i znów  kogoś  zranię. 
Nie chce już tego. 

Dlatego  nie mam konta premium, dlatego nie dzwonię,  dlatego nie. .

I proszę  nie komentuj tego .
Jak se pościelisz tak się wyśpisz. Ja budzę się  wyspany tyle że inaczej. 

Spokojnego wieczoru. 
I Twoimi słowami chcesz to odpisz. 
Pozdrawiam Kolega


Kim jesteś?








sobota, 16 stycznia 2016

Jednak są.......

Bruno Ferrero napisał

"Wszyscy jesteśmy aniołami z jednym skrzydłem:
możemy latać tylko wtedy, gdy obejmiemy drugiego człowieka....
Ze strachu, by nie objawić tego, jacy jesteśmy naprawdę zaprzepaszczamy nieraz najważniejsze spotkanie naszego życia. A niektóre spotkania zdarzają się jedynie raz w życiu!"




Ja napisałam:

Pamiętaj, zasługujesz na to co najlepsze.

Tyle wrażliwości , tyle ciepła i tyle wątpliwości.
Tyle pozytywnych  emocji i tyle szczerych pragnień.
Jak ja bym chciała napisać Ci "będzie dobrze",
Jesteś bardzo wartościowym człowiekiem i "dasz radę" wierzę w to.


Walcz mężczyzno, walcz jeśli tak podpowiada Ci serce. 

A ja z całych sił trzymam za Ciebie kciuki i bardzo zazdroszczę tej o którą walczyć chcesz.

Zwycięstwo nie musi oznaczać wygranej , ale walcz byś patrząc w lustro mógł powiedzieć sobie "zrobiłem wszystko".

W moich oczach już jesteś zwycięzcą, bo przyznanie się do słabości to heroizm, a stawianie czoła własnym lękom to bohaterstwo.... 

Mam nadzieję, że wybranka Twojego serca to doceni.... Walcz...Walcz...


Sama kiedyś bardzo chciałam to usłyszeć....nie miałam tyle szczęścia..... Pozdrawiam....








niedziela, 10 stycznia 2016

Linia "S"



 Qvo vadis człowieku, dokąd prowadzi cie droga?

Gdy rano wsiadam do sympatycznego autobusu widzę tyle zajętych miejsc...
45 pasażerów którzy próbują pojechać ze mną gdzieś...

Gdzie?
Nie wiem .
Na takiej krótkiej trasie wsiadło ich tylu. Pewnie każdy  ma swój własny rozkład jazdy. 
Patrze we wsteczne lusterko i zastanawiam się -  kim ja jestem?
Konduktorem, kierowcą, celem podróży?
Wsiadają, wysiadają, trzaskają drzwiami...Biją się o miejsca przy oknie, zadają milion bezsensownych pytań, próbują krzykiem wymusić pierwszeństwo.
Przecież są tak wspaniali, ze nie muszą stać na przystanku, to autobus powinien podjechać pod ich rezydencje, a konduktor wycierać schody po których wejdą zaszczycając swoją obecnością towarzystwo.

Bilety do kontroli...

"witaj Piekna!!! jak masz na imie?? miło mi a jak mam Cie poznać...??/najchętniej zaraz w realu i dokładnieale póki się nie spotkamy to może przyślesz mi swoje fotki abym wiedziała w całości jak wyglądasz??"

-To chcesz mnie poznać, czy uzależniasz poznanie mnie od mojego wyglądu... nie robię sobie reklamy wizualnej... to jedno zdjęcie powinno ci wystarczyć. 


"no cóz Twoje słowa są standardem na tym ludzkim bazarze....i znowu standardowo odpowiem kobiecie zakompleksiałej ze osobowośc kobieto poznaje sue latami i aby coś trzymało faceta przy osobowości to np. mogą to być cycki czy inne części ciała tej kobiety...."

Powiem tak , ty tez niezbyt wyróżniasz się z masy piszących tutaj....
Powiem tak... szybkość Twojej oceny jest powalająca, ale rozumiem, bo jak to mówią... "jeśli coś piszesz to jakbyś mówił o sobie zwłaszcza jeśli mówisz o innych"


Wiesz nie będę się z Tobą biła na intelektualne wywody... bo nie lubię bić bezbronnego Powodzenia 

Naprawdę? 

P
rzystanek na żądanie ... Pa ..Pa... 







 

sobota, 9 stycznia 2016

Energia...



Dobrze jest, pierwszy dzień i 173 wyświetlenia... dzięki ... dzięki... dzięki ... niech moc będzie ze mną. Jest sporo do nadrobienia tu...
Mam tyle pomysłów, tyle materiału do wykorzystania.. Jedziemy !!!




Poranny przegląd Facebooka i taka złota myśl " silną kobieta nie płacze , tylko odpala głośniej muzykę i zabiera się za sprzątanie "
Uśmiech pojawił się na mojej twarzy bo to ukoronowanie kończącego się tygodnia. Że każdy tak ma ?
Nie , bo nie każdy przy okazji porządków w zapyziałej lodówce znajduje Dżina zamkniętego w dawno zapomnianej butelce Martini.
Jest moc, jest odwaga, jest dobry humor i spełniają się  życzenia.
Ciekawe , że taki Dżin czyta w myślach i spełnia niewypowiedziane, a nawet niepomyślane życzenia.
Takie które stają się życzeniami dopiero gdy zostaną spełnione, takie późno nocne życzenia. Gdy umysł śpi a po głowie buszują bałaganiąc na maksa głupawki, smutaski, ponuraki i inne nierealne myśli.

Czyżby takie nierealne...

Jestem wyspana, po bezsennym tygodniu w końcu jestem wyspana, pełna nowej energii, nowych pomysłów. Dziękuję Dżinie .
Ten nocny mroźny spacer i ta pozytywna energia.. dziękuję ...

Gdy bardzo tego chcesz




piątek, 8 stycznia 2016

Reaktywacja

Od jakiegoś czasu mam nieodpartą ochotę reaktywować ten blog.  Zajrzałam na ten magiczny portal i  zrobiło mi się niedobrze. Tak zwyczajnie w świecie żołądek podszedł mi do gardła a jego zawartość poczuła nieodpartą chęć ucieczki na wolność. Minął prawie rok gdy mnie nie było, a tu 99% tego samego składu.  Dorian Grey mógłby bez wstydu umieścić swoje zdjęcie wśród ciągle młodych przystojniaków. Umieram z ciekawości, czy choć wiadomości nabrały nowego kolorytu, czy będą takie same,  jak ta od pewnego kolegi który jak w zeszłym roku napisał do mnie ze swojego nowego mieszkania , gotując pyszny obiad. Kropka w kropkę to samo...


I jak tu nie odpisać złośliwie:

"Drogi kolego mieszkanie chyba niedługo będzie trzeba odświeżyć, a obiad ? Mam nadzieję, ze dzisiejszy bo jeśli ten sam co przed rokiem  to boje się nawet pomyśleć"

Znalazłam świetny tekst. Jestem pod ogromnym wrażeniem, przesyłam autorowi wyrazy szacunku i jeszcze raz dziękuje za możliwość udostępnienia go.

Kolega na swoim profilu napisał tak :

Mój wymarzony partner

Wracając wieczorem do domu , obok furtki zauważyłem leżący, jasny zeszyt. Zaciekawiony zabrałem go do domu. Okazało się , że to pamiętnik, zapisany równym , drobnym, kobiecym pismem. Większość stron była zamoczona i nieczytelna, ale w środku część zapisków ocalała. Sporą część udało mi się rozszyfrować...

-------------------------------------------------------------------------------


Niedziela, 31 stycznia
Wczoraj Jolka namówiła mnie na założenie profilu na Sympatii. Może ma racje? Od tylu lat jestem sama, a tak bardzo chciałabym mieć obok siebie faceta dobrego, mądrego i czułego. Faceta, który by zaraził mnie swoimi pasjami, ujął inteligencją i szczerym sercem, kogoś na którym mogłabym się oprzeć, i który dał by mi poczucie spełnienie i bezpieczeństwa. Kogoś, kto by o mnie dbał i kochał. Nie musi mieć urody amanta, ani domu z basenem. Liczy się serce, rozum i uczucia. Po prostu chciałabym się znów zakochać. Ech... rozmarzyłam się....

Wtorek, 02 lutego
Udało się. Mam już swój profil . Zaczęłam sobie oglądać potencjalnych kandydatów . Niektórzy są całkiem, całkiem ...

Czwartek 21 lutego
No i jutro pierwsza randka . Napisał do mnie Grzegorz. Pisze , że był kiedyś komandosem, a teraz zajmuje się ochroną w dużej firmie, Pooglądałam jego zdjęcie i opis. Nawet dość interesujący. Jestem dziś od rana cała podekscytowana.

Piątek 22 lutego
Pierwsza randka i pierwsza porażka. Boże! Całe szczęście że nie ubrałam wysokich szpilek na to spotkanie. Facet miał nie więcej niż 175 cm wzrostu! Siedziałam cała zesztywniała przy stoliku, myśląc jak to będzie wyglądało, gdy będę musiała przy nim iść przez miasto. Zgroza! Pod byle pretekstem zakończyłam spotkanie, bo to nie to, czego szukam. I jeszcze do tego te jego śmieszne wąsy. Ble . A swoja drogą, dziwne , że takich mikrusów przyjmują do wojska.

Poniedziałek, 01 marca
Nie można się zniechęcać pierwszymi niepowodzeniami, dlatego jutro idę na kolejne spotkanie. Zaprosił mnie Marek. Pisał o sobie , ze lubi podróże i romantyczne wypady. To coś dla mnie. Ciekawe co z tego wyjdzie?

Wtorek, 02 marca
Hmm... Marek okazał się jakimś dziwnym turystą-harcerzykiem . Zaprosił mnie latem.... w Bieszczady. Haha ! Nie wyobrażam sobie łażenia z ciężkim plecakiem i noclegów w zatęchłych schroniskach, a do tego śniadania z konserw ? Mój żołądek by tego nie wytrzymał. Zresztą i tak na lipiec mam zamówioną Kretę. Miałam nadzieję, ze będzie mi tam towarzyszył jakiś przystojniak, a tak, znów będę musiała jechać z Jolką i jej nudnawym mężem. Szkoda.

Czwartek, 28 marca
Jakoś ostatnio mały ruch na tej Sympatii. Tylko od jakiegoś czasu dostaję wiadomości od nieznanego faceta. Pisze ładnie, błyskotliwie i interesująco, ale na profilu nie ma ani zdjęcia, ani opisu. Nie bawi mnie korespondencja z duchami , więc kazałam sobie przysłać fotografię. Czar prysnął. Toż to jakiś obleśny grubas ! Czy ci ludzie nie mają luster w domu? Ja, jakoś potrafię zadbać o figurę, więc i inni też mogą. Ale do tego trzeba odrobinę charakteru, a taki pewnie woli siedzieć przed telewizorem i chlać piwo . Nawet mu nie odpisałam, ale on jakoś się tym nie zniechęcił. W końcu, jak chciał się ze mną spotkać ,zablokowałam go. Nie będzie mi taki tłuścioch zaśmiecał skrzynki. Fuj !

Niedziela, 11 kwietnia
Czy ja mam jakiegoś pecha, czy co? Już myślałam, ze tym razem coś wyjdzie z kolejnej znajomości , a tu znowu falstart. Facet nawet dość interesujący, przez większość spotkania opowiadał o jakiś badaniach , które prowadzi ze swoim zespołem w jakimś instytucie, czy coś takiego. Dokładnie nie pamiętam, bo cały czas patrzyłam na jego marynarkę i krawat. Jezu, skąd on wziął takie ubranko? Pewnie wyciągnął je z szafy dziadka. Chyba musiałabym go ubierać i kupować mu ciuchy. O nie! Wystarczy, że miałam ten sam problem z moim byłym, więc teraz mnie to nie bawi. Aha, i jeszcze do tego nie miał auta. Dziwne. Może liczył, że będzie miał we mnie darmowego kierowcę ? W takim razie niech szuka gdzie indziej, albo zamawia taksówki, ja nie jestem zainteresowana.

Piątek, 20 kwietnia
I znów cisza na portalu. Jedynie piszą jakieś zboki, szukające niezdrowych podniet i napalone małolaty, którzy myślą, ze znajdą sponsorkę hotelowych spotkań. Na swojej stronie napisałam dużymi literami, że sex-randki i niezobowiązujące spotkania mnie nie interesują! Nie szukam też syna, tatusia, ani kochanka. A oni nadal swoje. To jakaś plaga! Chyba będę musiała usunąć z profilu swoje zdjęcia w moim ulubionym gorseciku i pończoszkach. Szkoda , bo super seksownie i kusząco na nich wyszłam.

Wtorek, 1 maja
Postanowiłam wziąć sprawy we własne ręce i dopomóc szczęściu. Sama zaczęłam szukać kogoś fajnego i znalazłam! Mieszka niedaleko mnie, widać, ze rozgarnięty i miły. No, i do tego ma nietypowe hobby. Na zdjęciach stoi na tle starych samochodów i pisze , że zajmuje się tym od lat. Mężczyzna musi mieć jakieś zainteresowania, oprócz sportu w tv i spotkań z kolegami. Mariola opowiadała mi, że jej kuzyn też miał taki stary samochód. Zabrał ją kiedyś na rajd dookoła Europy. Mariolka mówiła, ze to były najpiękniejsze wakacje w jej życiu. Ciekawe czym mnie zaskoczy mój rajdowiec?

Sobota, 5 maja
No tak! Ten mój rajdowiec okazał się nie rajdowcem a ... zwykłym mechanikiem. Wprawdzie coś wspominał o jakiś zlotach i rajdach oldtimerów, ale okazuje się , że głównie, to on całe dnie spędza w garażu remontując te swoje wraki. I ja mam na niego czekać, aż wróci śmierdzący benzyną i smarami? I jeszcze mu czyścić te drelichy? Wystarczy, że tyle lat prałam brudne gacie mojego ex, a na opiekunkę i praczkę, to ja się nie nadaję. A pan rajdowiec niech sobie szuka partnerki za pomocą „Auto Świata” albo „Motoru”, hehe! Ja się z tego rajdu wypisuję, pa.

Niedziela, 18 maja
Dziś jestem cała oszołomiona !! Właśnie wróciłam z randki, a na niej taka niespodzianka! Gość nie bawił się w wielotygodniową korespondencję i od razu zaproponował spotkanie. Wprawdzie zdjęcie na profilu miał dość niewyraźne, ale pomyślałam, że i tak nic nie tracę. Jak go zobaczyłam nogi się pode mną ugięły. Wysoki, postawny, elegancki i przystojny, po prostu facet – ciacho! Cztery godziny w kawiarni minęły jak dwa kwadranse, a on pachniał dobrą wodą kolońską i tak fascynująco opowiadał o swoich podróżach, o swojej pracy, o pasjach i zainteresowaniach. Patrzyłam na ogromny bukiet, który dostałam na powitanie i wydawało mi się, ze to wszystko sen...Jego nienaganne maniery, blask świec i ta fascynująca atmosfera sprawiała, że czułam się jak na karuzeli, gdzie wszystko wiruje, a otaczający świat staje się nierealny. Na koniec Jerzy spytał, czy mam ochotę na kolejne spotkanie. Czyli mu się spodobałam! O mało nie rzuciłam mu się na szyję. Od powrotu do domu cały czas czuje jakieś dziwne ciepło w brzuchu, chyba dziś dłuuugo nie zasnę. A tak na marginesie , skąd on wiedział, że mam cholerną słabość do mężczyzn w markowych garniturach?

Piątek, 27 maja
W środę Jerzy zaprosił mnie na wernisaż organizowany przez swego przyjaciela. Gdy zeszłam na dół, otworzył przede mną drzwiczki pięknego sportowego, czerwonego auta. O mało się nie przewróciłam z wrażenia! Jechaliśmy tak przez miasto, a ja dyskretnie przyglądałam się mojemu ukochanemu. Niezwykły człowiek i fascynująca osobowość Po wystawie wylądowaliśmy w małym motelu za miastem. Były rozmowy , było sporo szampana i było... coś jeszcze, hihi. Cudowna noc, której nie zapomnę do końca życia.

Poniedziałek, 1 czerwca
Dziś rano do biura wpada posłaniec z kwiaciarni, a w ręku trzyma ogromny bukiet róż. Dla mnie! Kochany Jerzy pamiętał o moich urodzinach. Dziewczyny aż zzieleniały z zazdrości. Dobrze tak, tym zawistnym babom. Zaraz po tym zadzwonił mój luby i zaprosił mnie na weekend do ... Paryża !! Uuuuu... Aromatyczna kawa na Champs Elisees, potem spacer po uliczkach Montmartre’u, by w końcu odpocząć na ławeczce przy Sekwanie. Jezu, jaka ja jestem szczęśliwa i zakochana! Jak nastolatka. Ale dobrze mi z tym .

Sroda, 3 czerwca
Mój Jurek od dłuższego czasu twierdzi, że powinnam rzucić pracę w biurze. Ma sporo racji. Nuda , rutyna i brak perspektyw. Powinnam wreszcie robić coś kreatywnego i rozwijającego. I dziś Jureczek przyszedł do mnie z fantastyczną wiadomością. Postanowił otworzyć filię swojej firmy w moim mieście. Specjalnie dla mnie. Wow! Urządzi się biuro, zatrudni ludzi, a ja będę tam szefową ! Jak to dobrze, że miałam odłożone pieniądze na czarną godzinę. Teraz przydadzą się jak znalazł. Dałam mu gotówkę, a on obiecał, ze wszystkim się zajmie i wszystkiego dopilnuje. Kochany jest :). I taki troskliwy i przewidujący.

Czwartek, 25 czerwca
Jerzy coś się długo nie odzywa, dziwne. Pewnie ma sporo pracy, może jutro do niego zadzwonić?

Sobota, 29 czerwca
Nienawidzę go! Nienawidzę go! Nienawidzę go! Jak można być tak fałszywym, wrednymi i zakłamanym ??!! Przedwczoraj zadzwoniła do mnie jakaś kobieta i zapytała czy znam Jerzego W.? Powiedziała, że chce mnie poinformować że jest jego żoną i do tego mają jeszcze dwoje dzieci. Zaczęła krzyczeć, że jak mam ochotę, to mogę go sobie wziąć, tylko ona mnie uprzedza, że jej mąż od dwóch lat nie ma pracy, a ten śliczny samochód nie jest jego własnością. Ziemia usunęła mi się spod stóp!!! Jak to? Jerzy ma żonę? Jest bezrobotny?? Przecież mieliśmy tyle wspólnych planów, tyle marzeń do spełnienia. To musi być jakaś pomyłka! To nie może być prawda! Od dwóch dni próbuje się do niego dodzwonić, niech temu wszystkiemu zaprzeczy, niech się wytłumaczy, ale on ma cały czas wyłączoną komórkę. Chciałam do niego pojechać, niech mi powie prawdę w oczy, niech mi odda moje oszczędności, ale nagle uświadomiłam sobie, że nawet nie wiem gdzie on mieszka. Boże, nie chce mi się żyć, jestem załamana...

Niedziela, 12 lipca
Zlikwidowałam swój profil. Ta cała „Sympatia” to jedna wielka ściema. Same wybraki albo kłamcy i oszuści. Jak dla mnie to zwykła strata czasu, chyba już zawsze zostanę sama. Faceci jednak są beznadziejni.

--------------------------------------------------------------------------------

Dalszy tekst był nieczytelny, woda rozmazała zapiski pozostawiając niebieskie plamy. Powoli zamknąłem pamiętnik i odłożyłem go na półkę. Może zgłosi się po niego autorka?

* WSZELKIE PODOBIEŃSTWO DO OSÓB I WYDARZEŃ JEST CAŁKOWICIE ZAMIERZONE "