wtorek, 28 czerwca 2016

Zbrodnia.....

Dlaczego nie było w niej strachu.
Każda normalna kobieta prawdopodobnie śmiertelnie by się przestraszyła, a ona nic...
Żadnego nerwowego bicia serca, drżenia kolan, skoku adrenaliny przyprawiającego o zawroty głowy i trudności w oddychaniu.
Nic.
Zimna konkretna ocena sytuacji. Jakie miała szanse w starciu z dorosłym silnym mężczyzną.?
Przestraszyła się nie jego, ale własnych myśli.
Wyobraziła sobie jak powoli niezauważenie wyciąga z torebki małe, ostre nożyczki. Zawsze je ma przy sobie... zawsze.
Kobiety noszą ze sobą gaz pieprzowy, dezodoranty a ona, małe srebrne nożyczki do obcinania paznokci.  
Kątem oka spojrzała na jego twarz. Milczący mężczyzna w skupieniu patrzył na drogę. Przystojny, inteligentny, miły.
Tak... zastanawiała się, czy jest on typowym psychopatą?. Czy może człowiekiem, który przestał wierzyć, że jego obraz w lustrze i to co ma w głowie może złamać wiele niewieścich serc .
Zastanawiała się czy powinna wbić nożyczki w udo, ramie, a może od razu w krocze.... Jeśli oczami wyobraźni można coś poczuć, to ona właśnie w tym momencie poczuła jak ostre, zagięte ostrze przebija spodnie i gładką opaloną skórę. Jak przekręca wbite nożyczki i jak z pozoru delikatny przedmiot rozdziera tkanki. Widziała swój zimny uśmiech i jego oczy w których uczucie bólu mieszało się z zaskoczeniem..Jak  zdezorientowany i zaskoczony mężczyzna na chwile traci kontrolę.
Wyobraźnia rozkręcała się coraz bardziej,  karmiona widokiem lasu za oknem i ciszą panującą w samochodzie.
Stop!
Dlaczego wybrał taką drogę?
Czy jego myśli też kryją jakieś mroczne tajemnice?

Kropla potu powoli płynęła wzdłuż jej kręgosłupa, by na końcu zniknąć wessana przez delikatne włókna koronkowych majtek.
Podniecenie, chyba tak powinna nazwać ten ciepły prąd który wraz z pojawieniem się kropli potu wędrował akurat zupełnie w przeciwnym kierunku.

Wjechał na leśny parking i zatrzymał auto..Siedział przez chwilę w bezruchu, trzymając obiema rekami kierownicę. W końcu wziął głęboki wdech i nadal milcząc odwrócił się w jej stronę. Kanonada myśli bombardowała jej głowę. Ale się wpakowałam
Popatrzył na nią dziwnie. Powoli, delikatnie dotknął jej włosów skłaniając się do pocałunku.

Wzdrygnęła się, cofnęła głowę i patrząc w jego błękitne oczy wyszeptała - czy ty chcesz mnie zgwałcić.

Uśmiechnął się i wysiadł z samochodu. Powoli obszedł auto dookoła wyciągając po drodze coś  z bagażnika. Przez otwarte drzwi słyszała jego kroki.

Co wyjął?  Co chce zrobić? Co teraz?

Otworzył drzwi od strony pasażera, Pochylając się w jej stronę musnął ustami jej ucho i wyszeptał...
Czas na lody...

Po czym z uśmiechem na ustach podał jej chłodne oszronione pudełko.....






czwartek, 23 czerwca 2016

Mleczarz...

Dzwonek  wyrwał ją od codziennych zajęć.
Ostry dźwięk randkowego telefonu rozchodził się po pokoju. Popatrzyła na wyświetlacz - ciekawe kto to, numer był jej zupełnie nie znany.

Halo - powiedziała zalotnie uśmiechając się do siebie.

- Cześć - usłyszała
Niski męski, głos brzmiał strasznie poważnie.


- Bo JA dzwonię do ciebie , ponieważ mam taki sposób i po twoich pierwszych trzech zdaniach będę wiedział z kim mam do czynienia.

Stała oniemiała , trzymając słuchawkę przy uchu.  Czuła,  jak fala ciepła napływa do jej ciała.
Nie, nie było to podniecenie, choć tempr głosu  mógłby  przyprawić o zawrót głowy.
Czuła napływająca fale śmiechu.
Słuchała kolegi i wyobraziła sobie jego ogromne JA, które jak grom z jasnego nieba  wypadło na podłogę.  Owo JA upadło z dużą siłą, ale temu upadkowi nie towarzyszył huk detonacji , ale jakieś cienkie kwilenie , jakby małe żółte kurczaczki rozbiegły się po pokoju próbując udawać ważne.

Ten widok tak ją rozśmieszył, że ....

Ha ha ha ha...  mój drogi, ja już po pierwszym twoim zdaniu wiem z kim mam do czynienia - pomyślała...ha ha ha

- Bo JA mam taki swój sposób rozmowy. Jeśli mi się spodobasz to zadzwonię jeszcze raz , a może się umówię. Jeśli nie będę chciał z tobą rozmawiać to powiem, że na przykład mleko mi się gotuje i muszę pędzić do kuchni - kolega kontynuował swój monolog.

Małe żółte kurczaczki coraz radośniej podskakiwały na podłodze....

Gotuje mleko, gotuję mleko... ćwierkał jeden , a drugi popychając innego krzyczał .."poznasz łaskę pana, albo nie"  staraj się maleńka, staraj...

Nie mogąc opanować śmiechu zapytała -  to po ty to wszystko do mnie mówisz, mam  starać się tobie przypodobać , czy o co chodzi?

Ćwir, ćwir... będę cię oceniał, czy jesteś kobietą dla mnie - zaćwierkał mały, żółty stworek mocno udając groźnego koguta.

Ale wiesz mój drogi kolego, ja nic nie muszę.Mam gdzieś to, co ty sobie o mnie pomyślisz,  wykrztusiła pomiędzy kolejną salwą śmiechu..

Kurczak nie spuszczając z poważnego tonu ciągnął dalej... -  to nie dobrze, bo JA będę do ciebie mówił , a ty nie będziesz mnie słuchała.

Każde jego zdanie powodowało,jeszcze większy atak śmiechu...
Rozumiem, powinnam być grzeczna i uległa - parsknęła, nigdy w życiu tak się nie śmiała do słuchawki -  to ty despota jesteś...

A ty jesteś strasznie rubaszna i z tego co słyszę, zupełnie niepoważna....jego powaga wylała się z głośnika, zalewając kurczaczkom skrzydełka...

Tak, lubię się śmiać...  i uważam, że powinieneś teraz udać się do kuchni w celu ugotowania mleka... - nawet jej myśli nie potrafiły zabrzmieć poważnie.

Kolega mocno zdezorientowany jej idiotycznym zachowaniem , gubił się w monologu. Musiał uznać ja, za nieźle stukniętą. Ponieważ śmiech , a zwłaszcza taki "głupawkowy" jest zaraźliwy to w którymś momencie rozmowy i jemu się udzielił.
Śmiali się więc razem..
Ona, bo rozśmieszało ja jego podejście do tej rozmowy, ta śmiertelna powaga.
On, najprawdopodobniej śmiał się z niej. Albo śmiał się bez udziału świadomości , czystym fizjologicznym odruchem przepony.


Kiedy wyłączył się niespodziewanie była pewna, że było prawdopodobnie pierwsze tak dziewicze doświadczenie w jego życiu...

Mleko wykipiało.

I dobrze... pomyślała

Ostatni uśmiech uświadomił jej , ze oblała  egzamin na kandydatkę do jego ręki.
Nie przeszła do następnego etapu w kastingu do roli narzeczonej...
Jakoś ja to nie zasmuciło.


" Śmiech to najmądrzejsza i najłatwiejsza odpowiedź na wszystko, co dziwaczne"
" Trzeba się śmiać. Inaczej człowiek by zwariował"




niedziela, 19 czerwca 2016

Baran... dla dorosłych

Wiedziałam , że jak zmienię szafę to od razu nowe śmieszne melodie popłyną.

To historia na niedzielny wieczór oznaczona znaczkiem tylko dla dorosłych, bo erotyk taki :)

Odpaliła pocztę i oniemiała, choć te zadziwienia już nie robiły na niej wrażenia. Koleżanki ostrzegały ja przed tym Panem. Mówiły że bezczelny, ze cham, że... oj same złe rzeczy mówiły.

I proszę zastukał do jej drzwi, do tego od razu mocno i zdecydowanie.

   *** masz ochotę ugościć mnie? Buziaczek... Baranek

Jeśli stanęłam oko w oko ze złem wcielonym spróbuję podjąć wyzwanie - pomyślała i wystukała na klawiaturze:

Ale ja mieszkam pod mostem.

Tak Baranek szybko zareagował, ale przecież nie chodziło o wywołanie wojny, a raczej o próbę oswojenia "potwora"

   ***  Hmm... idiotyczny tekst. Uważaj aby się nie sprawdził.

A jakiej odpowiedzi oczekiwałeś.

   *** Myślałem o twojej gościnności i namiętnośći

Ok... ale dlaczego miałabym akurat ciebie zaprosić?

   ***  Just for fun... bo masz ochotę na Baranka

Baranku wiem, że cię nie przegadam, więc nawet nie będę próbowała. Powiem ci w tajemnicy, że aby mi się chciało Baranka to on musi się trochę wysilić, ale widzę, że raczej nie będzie mu się chciało.

   ***  hi hi... masz rację

Więc widzisz.. mamy inne priorytety.... ty jesteś bezczelnie perfekcyjny, ja inteligentna.... inaczej?

   ***  komplikujesz proste sprawy.

Kobiety lubią sobie komplikować życie, przecież wiesz.

   *** No wiem, ale gdybyś miała ochotę na realne ryki tiki to daj znać!

Oczywiście, obiecuję, że będziesz pierwszym do którego zadzwonię.

   ***  taa... Znasz powiedzenie... pierwsi będą ostatnimi, a mnie cycka się chce...

 To nie marnuj czasu na mnie... Szukaj... Wiesz jak to mówią :nie każda da się przelecieć , ale każdą trzeba próbować.

   ***  Ups... wiesz co mówisz !!! a myślałem , ze tylko ja jestem namiętny.

No wiem, wiem, życie to nie bajka. Przecież wiesz.

   ***  Owieczko .. wiem Baranek jestem

No widzisz, to dlatego tak dobrze cie rozumiem.

   ***  Gdybyś rozumiała to już byśmy beczeli razem.

Na razie beczę ze śmiechu, bo ja jestem owca z Wenus i daleką drogę mam do Barana z Marsa. Wiem, że jesteś uparciuchem , ja też jestem... Ale chyba większym od ciebie.

   ***  hmm.. ja mam roga a ty futerko.

Mój drogi Baranie, ja jestem po strzyżeniu, i nie potrzebuje samca bez roga i bez ptaka.

   ***  wiec przypraw mi drugiego i walnij mnie w rogi a ptak wzleci.

No pierwszy raz ktoś prosi mnie o to, by przyprawić mu rogi ... ha ha... już cię lubię.

   ***  Walnij mnie w rogi... por favor...looking for...what ever...

Baranku, zmykam samotnie do łózka mego... życzę ci stosunkowo udanej nocy..

   ***  beee   beeee trykać sie chce

Wiesz, sex jest jak gra w brydża, jak nie masz dobrego partnera, to musisz mieć przynajmniej dobrą rękę.

   *** Czarnej owcy można się od tego nabawić...

Raczej odcisków.
Cześć. Dzięki za konwersację, dawno tak się nie śmiałam.

   ***  No i mnie zostawiła... jajcara ... śpiąca...

I okazało się, że nie taki diabeł straszny jak go malują .






niedziela, 12 czerwca 2016

DZIĘKUJĘ


Dzisiaj przekroczyliśmy
magiczną liczbę 5000 odwiedzających.

Dziękuję wszystkim miłosnikom mojej pisaniny.

Dziękuję matkom i ojcom tego pomysłu.

Dziękuje tym którzy wspierają mnie w tworzeniu nowych opowieści,
oraz tym, dzięki którym znajduję inspiracje

D Z I Ę K U J Ę





Odwaga...

Patrzył jak biegła plażą, śmiejąc się głośno. 
Wiatr smagał ja po twarzy a długie ciemne włosy wirowały jak maleńkie tornada. 
Ciekawe, o czym myśli, zastanawiał się powoli podążając za nią. 
Mocny wiatr owiewał jej postać tak mocno,
że zwiewna sukienka odkrywała wszystkie tak dobrze mu znane tajemnice jej ciała.
Wydawała sie taka beztroska i radosna.

Zatrzymał sie na chwile, podniósł błyszczący w słońcu mokry kamień i rzucił do wody

Jeden, dwa, trzy, cztery.

Kamień z lekkością ślizgał się sie po grzbietach przybrzeżnych fal.

Jeszcze raz schylił sie, jeszcze raz wziął kamień do reki. Długo obracał go w dłoni, by w końcu rzucić ze złością do wody. 

Popatrzył w jej stronę.

Odwróciła sie słysząc silny plusk.

Ja nie potrafię puszczać kaczek - krzyknęła do niego - pokażesz mi.
Nie - powiedział.

Podeszła blisko, jej chłodna dłoń dotknęła jego policzka.
Czy coś się stało? - Zapytała patrząc mu w oczy.

Co ja tutaj robie? - pomyślał. 
Co ja robie z tą kobietą?

Każdy z jego kolegów mógłby tylko pomarzyć o takim "zjawisku" 
a on nie wiedział jak powiedzieć jej, że to sie nie uda.

Bał się jak zareaguje na jego słowa, że jeszcze się nie rozkręciło na dobre a on już ma dość.

Wyobrażał sobie namiętność i prostotę życia. Chciał dla siebie podziwu i bliskości .

Dostał piękne puste pudełko.  Właściwie to sam wybrał. 

Nie chciał słuchać jej głupiego gadania: o koleżankach, ciuchach, kosmetykach.

Irytowało go jej wdzięczenie sie... w celu.... 
Zawsze miała jakiś cel...

Kiedy ostatnio przy piwie kolega powiedział do niego - fajna ta twoja dziewczyna - to już nie był taki dumny jak jeszcze niedawno.

Teraz odburknął - to sobie ją weź.

Teraz stał na plaży i z coraz większą odrazą patrzył na tańczącą wokół niego dziewczynę.

Usiądźmy na pisaku szepnęła ciągnąc go za rękaw.
Teraz przyklei sie do mnie jak pijawka - pomyślał siadając.

Objęła go i delikatnie musnęła ustami jego ucho.

Wzdrygnął się.

Wiesz, to jest nasze ostatnie spotkanie – szepnął , wstał i poszedł w stronę parkingu.

Nie chciał jej już oglądać. Nie chciał widzieć jak płacze.





wtorek, 7 czerwca 2016

Zorzynek rzeżuchowiec...

Gdyby możliwe było podglądanie myśli. Gdyby ulepić z nich małego człowieczka to....

Jej mała istotka wygramoliła się z wnętrza umysłu by na własne oczy zobaczyć tego faceta. 
Powoli wysunęła nóżki i wymachiwała nimi siedząc na brzegu ucha. Jej maleńkie oczy  świeciły niczym latarenki. Delikatny uśmiech powoli zamieniał się w chichot. 
Kiedy kolega zaczął snuć opowieść o kolejnej pani  (chyba czwartej), która błagała go by został  ojcem jej dziecka istotka z wrażenia spadła na blat stolika... 

Ej ty, ty duży - nie mogąc opanować śmiechu krzyczała z całych sił zadzierając maleńka główkę do góry - to sie nazywa ogier rozpłodowy.

Ale wróćmy do początku.

Podobno to biznesmen ze świetnie prosperującą firmą, której prawdopodobnie  nikt nie widział.  

Dowodem na jego umiejętności organizacyjne miała być prośba ,by zabrała go ze sobą w drodze do Sopotu, bo właśnie zepsuło mu się auto.

Umówili się, że będzie czekał na nią na rozstaju dróg.

Wsiadaj - powiedziała uchylając drzwi - to ze mną sie umówiłeś.

Pan energicznie zajął miejsce w samochodzie i ochoczo zabrał sie do całowania, jakby od dawna łączyły ich zażyłe stosunki.

Chwileczkę - z niesmakim zaprotestowała równie energicznie pokazując koledze gdzie jest jego miejsce.

Patrzył na nią zdziwiony

Drogi panie, nie znamy sie i ustalmy pewne zasady -  kontynuowała - albo trzymasz się na dystans, albo kończymy to spotkanie i wysiadasz.

Przepraszam - wymamrotał zaskoczony.

Opowieści o jego sukcesach zawodowych i stanie jego majątku miały umilić jej czas. Choć mówił dużo i kwieciście to zupełnie nie wiedziała, o czym.  Zrozumiała, że ma wielu kontrahentów, świetnie prosperuje, wymaga i osiąga sukcesy, ale nie wiedziała, w jakiej dziedzinie.
Gdy w końcu wprost zapytała - to co ty właściwie robisz - zasypał ją potokiem słów, z których nic nie wynikało.

Nawet nie zauważyła, kiedy przeszedł do opowieści o swojej atrakcyjności, umiejętnościach i powodzeniu u płci pięknej. O tym jak jedna, druga i kolejna pani zachwycone jego intelektem błagały by oddał im trochę swoich genów i zapoczątkował nowe życie. O tym jak nie mogły zapomnieć o namiętności, której z nim doświadczyły.

Zastanawiała się czy powinna uklęknąć przed tą doskonałością.  Nie mogła zrozumieć, dlaczego na nią jego magia nie działa. A jednak poruszyła ją ta historia.

Boże, kto się na to łapie, myślała. Czy te kobiety są tylko wytworem jego wyobraźni, czy dowodem na upadek kobiecej mądrości? Czy kobieta o zdrowym rozsądku marzy o tym by stać się numerem np.128....

Kochany parkometr przypomniał jej, że czas kończyć tą niesamowitą randkę. 

Wiesz, teraz będziesz musiała wziąć mnie pod rękę - zaśmiał się, gdy otwierał parasol.

Nie !!! Ty będziesz trzymał parasol, a ja będę szła obok - odpowiedziała bezczelnie.




niedziela, 5 czerwca 2016

Czyścioch


Gęstym grzebieniem wyczesywała włosy nad umywalką a potem przyglądała się jej gładkiej, białej powierzchni, wypatrując czy nic się na niej nie rusza.

Kurcze, na namiętnej randce można złapać opryszczkę, jakąś chorobę weneryczną, HIV. 

A tutaj, co?

Nie dość, że nie było namiętnego zakończenia, a może początku fajnie zapowiadającej się znajomości, to jeszcze "przywlekła" wszy.

Patrzyła uważnie, ale nic się nie ruszało... To nerwy powodowały to dręczące ją swędzenie głowy.

Zbliżyła twarz do lustra .

 
Ja to kurwa mam szczęście - uśmiechnęła się drwiąco.
 
Przypomniała sobie jak wiele lat temu trafiła do  mieszkania pewnej rodziny. Pan domu był znanym i cenionym profesorem, tak jak jego żona, która również pracowała naukowo na tej samej uczelni. 

Pamiętała swoją chabrową, śliczną garsonkę, którą ubrała przy okazji tej wizyty i ten strach, kiedy  bała się usiąść na okropnej, brudnej kanapie.
Przed oczami stanęły jej poobgryzane przez królika tapety i wszechobecne odchody czworonogów.
Czarne z brudu firanki, które prawdopodobnie nigdy nie spotkały się z pralką powiewały pod wpływem przeciągu zahaczając o oberwane i dyndające na jednym zawiasie drzwiczki segmentu.
Stała zadziwiona jakby trafiła do krainy z koszmaru. Otoczenie wyjęte z jakiejś meliny i ludzie o ponadprzeciętnej inteligencji. To nie mogła być prawda. A jednak...

A jednak... Koszmar powtórzył się po latach i stała się jego częścią.

Mieli spędzić fajny weekend. 

Przyjedziesz do mnie, mam dom z dużym ogrodem, zrobimy ognisko - jego słowa brzmiały zachęcająco.

Cieszyła się na to spotkanie, inteligentny, błyskotliwy, zabawny mężczyzna mógłby zawrócić jej w głowie.

Spotkali się wcześniej parę razy na spacerze i kawie.
Czuła się przy nim dobrze, lubiła słuchać jego opowieści. 

Pokazał jej kawałek świata, którego wcześniej nie znała.
Potrafili godzinami rozmawiać przez telefon, a gdy odkładała słuchawkę zastanawiała się, czy to może ten.


Nigdy nie była perfekcyjna panią domu,dlatego nie zrobiły na niej wrażenia jego przeprosiny - Ale wybaczysz mi lekki bałagan, wiesz samotny mężczyzna...
No wiem,wiem - odpowiedziała wyobrażając sobie niepozmywane naczynia i porozrzucane skarpetki.

Słońce świeciło wysoko, zapowiadał się cudny dzień.

Wielki puchaty pies radośnie merdał ogonem przy bramie.

Jesteś... Uśmiechał się, kiedy wysiadała z auta.

Urwana klamka w drzwiach wejściowych  domu zapraszała do wnętrza.

Nie wierzę, nie wierzę - wchodziła powoli rozglądając się. To nie prawda, to nie może być prawdą.

Wiszące z sufitu pajęczyny tańczyły, gdy tylko lekko poruszyła powietrze. 

Zbieranina przypadkowych, pokrytych grubą warstwą brudu mebli dodawała makabryczności wnętrzu. 

W kącie czegoś, co należałoby nazwać salonem stało ogromne akwarium. Zupełnie czarna woda kojarzyła jej się z mazią jaka mogła pozostać po rozpuszczonych zwłokach.
Ohydne, brudne kanapy nie zapowiadały miłego wieczoru przy kieliszku wina.

Gdzie miejsce na namiętność?

W barłogu pełnym brudnych szmat zwanych dalej pościelą? 
Wśród odpadających tapet, pod romantycznie czarnym od kurzu żyrandolem?

A kolacja przy stole pokrytym dziwnie lepką substancją? 
Gdy kątem oka zobaczyła stan wnętrza lodówki zrobiło jej się niedobrze...

Ty tutaj kiedyś sprzątałeś? - zapytała nieśmiało.

Próbował tłumaczyć się, że nie potrafi, że miał panią do sprzątania.
Stała pośrodku tego bałaganu zawiedziona, zrozpaczona, oszukana.

Jak to? 
Jak ktoś może tak żyć? 
Jakie tajemnice kryje jeszcze ten człowiek? 
Co ja tutaj robię?
Dlaczego?

Wybacz, ale ja tutaj nie zostanę - wymamrotała - chcę wracać do domu.

Kiedy odprowadzał ja do samochodu zobaczyła sterty szmat walających się po ogrodzie...

Jak w tanim kryminale. Rozwleczone po trawie ciuchy pobudzały wyobraźnie. Były jak dowody po zaginionych koleżankach, którym nie udało się wydostać z tej makabrycznej posiadłości. Których kości, być może spoczywały pod psia budą.

Może i dla niej w piwnicy wykopano już kwaterę - pomyślała z przerażeniem.

Wieczór spędziła we własnej wannie, rozkoszując się czystością swojego bałaganu.
Zastanawiając się jak on to robi, że jego białe koszule i garnitury nie śmierdzą zapachem tego strasznego domu.

Przytuliła twarz do czyściutkiej pachnącej świeżą pościelą poduszki i zasnęła.

Czy śniła koszmary?

 

piątek, 3 czerwca 2016

Bez końca...

To jest historia ze specjalną dedykacją dla zawiedzionej brakiem opowieści czytelniczki.

Wiesz , ja nie zgubiłam klucza do tej szafki z teczkami pełnymi historii i opowieści - powiedziała Ona patrząc Ładnej głęboko w oczy.
Powiem krótko - nie chce mi się pisać, wspominać i tworzyć nowych historii.
Nie chcę kolejnego rozczarowania, a może bardziej zadziwienia. Nie chce mi się biegać i kręcić się w kółko.

Wiesz, przecież , że bliżej mi do kolegi z wojska, niż wdzięczącej się laluni, obce mi jest zdobywanie, adorowanie... itd. Jestem niepełnosprawna?
Sama mówiłaś , ze te opowieści takie negatywne. Nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym pozytywną napisać.

Dotychczas wydawało mi się, ze mężczyzna to zdobywca, łowca. Wydawało mi się, że mężczyzna poluje, a zwierzyna myli tropy.
Cóż, życie pokazało mi jak bardzo się myliłam. Wiesz, nie chcę do końca pozbawiać się złudzeń.

Czy mi wybaczysz?

Ładna zamyśliła się.
Ale napisz coś,  lubiłam czytać te twoje opowieści, proszę - powiedziała po chwili

Dobrze, spróbujmy razem znaleźć coś wśród segregatorów wspomnień, powiedziała Ona wyciągając klucz z torebki.
A,B,C, D......

Może to:
Historia która nie miała ani początku, ani końca.

Może się spotkamy, dasz mi swój numer telefonu? - zapytał
Jest to możliwe ?- zażartowała

Zadzwonił.
Umówili się w sobotę o 15.

Wiesz jeśli chodzi o miejsce, to zdzwonimy się przed spotkaniem w końcu do centrum i ty, i ja mamy 5 minut drogi - powiedziała.
Ok - odpowiedział krótko.

Spacer, czy raczej tradycyjnie kawa? Zastanawiała się nad scenariuszem randki malując oczy.
Jak ten czas szybko płynie, dziwne że jeszcze nie zadzwonił a jest już 14.15- popatrzyła na zegarek
Spokojnie poprawiła włosy- ok ja zadzwonię, żaden problem pomyślała i złapała za telefon.
Cisza... sygnał wolny... nie odbierał....
Nie odebrał...

Nie to nie, pomyślała. Najpierw chce się umówić, a potem znika. Niby było jej wszystko jedno, ale czy na pewno?  Kolejna kreska na ścianie dziwnych przypadków.

Wieczorem usiadła przed komputerem i napisała do niego wiadomość  - "Dziękuje za miłe popołudnie".
Kolega o dziwo odpisał  -  "Czekałem na telefon od ciebie do 14.00 potem poszedłem do ogrodu. Widocznie tak miało być, pozdrawiam...".

Czy powinna odpisać?
Czy się zdziwiła?  Czy jest jeszcze w stanie coś ją zdziwić?