"Droga Pani, Kasanowa jest fajny chłopak, jak już Pani wie ale niestety lubi kłamać i takich Pań z którymi czatuje jest kilka. Do tego nie lubi pracować oj nie lubi więc chętnie przytuli się do jakiejś bo u mnie meta się skończyła Pozdrawiam serdecznie i dodam jeszcze numer telefonu innej Pani z którą nasz Kasanowa się umawia po Pani. Kasia ma na imię ( nr tel). I te wszystkie bajery które wciska kobietom wypisuje z mojego mieszkania , tzn długoletniej narzeczonej. Życzę powodzenia."
Ot taka sobie korespondencja od... No właśnie od kogo?
Od Zdradzonej kobiety która usilnie i desperacko ratuje swój związek, próbując ostrzec każdą kontaktującą się z Kasanową panią. Prawdopodobnie zakładając, że każda osoba płci żeńskiej jest tak zdesperowana, że rzuci się na jej biednego misiaczka.
Ośmieszając swojego partnera w oczach nieznanych jej osób, których intencje są jej zupełnie obce, tak naprawdę ośmiesza siebie.
Jakie to "bajery" wciska ów Kasanowa kobietom? Szkoda, że nie znamy wersji Zdradzanej...Szkoda, że więcej nie napisała.
Czy sądzi owa osoba , że w czasach komunikacji internetowej, czatowanie z wieloma osobami jest czymś strasznym?
Brak również logiki w tej wypowiedzi... bo jak się ma "wypisuje z mojego mieszkania" do zdania "u mnie meta się skończyła" (bo rozumiem, że proceder podrywania trwa).
Komu chce się śledzić każdy krok byłego faceta. Komu chce się wysyłać wszystkim kontaktującym się z nim kobietom listę telefonów byłych, obecnych i potencjalnych partnerek, koleżanek, znajomych.
Szkoda czasu...
Czujność godna podziwu...
Ale czemu mnie taka postawa nie dziwi....
"
Cześć .
Zdaję sobie doskonale sprawę z tego, zawsze staniesz po
jego stronie. Chodzi mi raczej o zwykłą życiową sprawiedliwość. O prawdę. Zanim "obydwoje
spalicie mnie na stosie" miej w sobie choć na tyle uczciwości aby poznać
rację i dowody drugiej strony. Mam nadzieję, że zanim mnie osądzisz
przynajmniej przeczytasz to do końca.
ON twierdzi, że kłamię, uprawiam gierki, że manipuluję wszystkimi, (Niestety to prawda)
Tymczasem to ON oszukuje wszystkich
dookoła i za nic nie chce zrozumieć, że wszystkie obecne wydarzenia są
naturalną konsekwencją jego poczynań.
Czy go to interesuje, że na chwilę obecną mam 2600 pensji, a rachunki i opłaty w
tym wydatki za małego w zeszłym miesiącu wyniosły ok 2000 zł? Czy go to
interesuje, że muszę do 15 zapłacić 3000 zł za studia?
Ale od początku.
Ostatnia nasza kłótnia była w październiku roku i od tamtej chwili w
zasadzie do września nie pokłóciliśmy się ani razu. Jeszcze w czerwcu dzwoniłam
do mojej przyjaciółki , chwaląc się, że dawno nie byłam taka
szczęśliwa, że układa mi się z NIM jak nigdy w życiu. Dla mnie był to okres
lepszy od tego w nażyczeństwie. I maiłam nieodparte wrażenie, że ON też był
wtedy szczęśliwy.
W czerwcu ON wyszedł z kolegami na
jachcie w morze ale wrócił już jako zupełnie inny człowiek. Po powrocie z dnia
na dzień przestał się do mnie odzywać. Przez pierwszy tydzień starałam się jego
fochy ignorować myśląc, że to reakcja
stresowa po powrocie do pracy, po 5 miesiącach nieobecności. Przyjaciółka doradziła mi aby nie zwracać na to uwagi i zaprosić go gdzieś i spróbować
porozmawiać. Tak też zrobiłam. Zaprosiłam GO na obiad do Rewy. Nic to jednak
nie zmieniło. Więcej, gdy poszliśmy na
spacer na plażę złapałam go za rękę, a on się wyrwał i powiedział: "nie dotykaj mnie bo mam suche ręce".
Wierz mi, poczułam sie jakby mi strzelił w twarz. Popłakałam się i już się do
siebie więcej nie odzywaliśmy. Przez kolejne miesiące ON sukcesywnie
wychodził w morze , tak, że w sumie w lipcu był tylko
jakieś 8 dni w domu, w sierpniu też ok. 6-7, a we wrześniu może z 10.
W sierpniu jechałam z mały na spływ kajakowy. Bardzo zależało mi na tym, aby
ON pojechał z nami. Liczyłam, że wspólny wyjazd coś zmieni w naszych
relacjach. Niestety ON powiedział, że nie może płynąć.
Mama widziała, że między nami jest coś nie tak i pytała się mnie o co
chodzi? Ale ja sama nie wiedziałam o co chodzi. Poprosiłam ją, że jak będzie
rozmawiała z NIM żeby spróbowała namówić go na psychologa rodzinnego.
We wrześniu, po kolejnym rejsie nadarzyła się w końcu okazja aby spokojnie
porozmawiać. Prosiłam GO abyśmy poszli do psychologa, bo nic nie rozumiem z
tego co sie między nami dzieje.
Przez 8 miesięcy było idealnie po czym, on praktycznie z dnia na dzień przestał
się do mnie odzywać aż do teraz. ON odpowiedział mi, że się wypalił i nie
chce już dłużej ze mną być. Więcej, powiedział, że jadąc na Targi Dominikańskie
poznał dziewczynę w której się zakochał i od tej pory chce skoncentrować się na
sporcie i na niej. Zamierza też przeprowadzić się do NIEJ.
Płakałam i błagałam go żeby nie rozbijał naszej rodziny. Że go kocham i nie
wyobrażam sobie być z kimś innym. Jednak on był nie wzruszony. Stwierdził, że
męczył się przez 10 lat małżeństwa i nie zamierza robić tego więcej. Że poznał
JĄ w najgorszym dla nas momencie ale chce
zaryzykować i być z nią. ( wiedziałam, że nikt mi nigdy w to nie uwierzy,
zwłaszcza jeśli ON tego się wyprze wiec od jakiegoś czasu nagrywałam nasze
rozmowy o NIEJ więc zawsze mogę udowodnić, że mówię prawdę)
Wierz mi, że świat mi sie zawalił. Poznałam GO w wieku 16 lat i był moim 1
facetem od wszystkiego. Nigdy nie byłam z nikim innym, nigdy też go nie
zdradziłam. Nie twierdzę, że nasze małżeństwo było idealne, myślę, że było
takie jak innych, ze złymi i dobrymi chwilami, tyle, że ja nie znam innego
życia jak tylko z nim.
Nie mogłam pojąć, że ja byłam w stanie
wybaczyć mu najgorsze rzeczy: to, że proponował innym kobietom sex przez
Internet, że spotykał
sie z innymi kobietami i użalał jaka to jestem zła i niewyrozumiała żona, jak
bardzo go kontroluję i nie pozwalam sie realizować.
Robiłam to, bo rodzina zawsze była dla mnie najwyższą wartością. Poświęciłabym
dla niej wszystko. Tym czasem on poznał pannę i wszystko przestało sie dla
niego liczyć. I choć cały czas uparcie twierdzi, że odchodzi
ode mnie, a nie od dzieka, to tak naprawdę rozbijając nam rodzinę spowodował,
że to właśnie w jego życiu będzie go dużo mniej. I to właśnie on ucierpi na tym
najbardziej.
ON zaproponował mi aby nic nikomu nie mówić
W pierwszym odruchu nie chcąc go stracić zgodziłam się na wszystko. Chciałam o
niego walczyć, sprawić żeby zobaczył co traci.
ON mówił," nie rób sobie nadziei - to
nic nie znaczy" . W rezultacie tych emocjonalnych huśtawek po dwóch, trzech tygodniach wyładowałam u
psychiatry z załamaniem nerwowym i zdiagnozowaną depresją. I do chwili obecnej
nie jestem w stanie funkcjonować bez leków.
Odnalezienie tej dziewczyny zajęło mi 6 dni. Dojście do prawdy 3 tygodnie. A
to, że ON spotyka się z jakąś panną dowiedziałam się niechcący od jednego
jego kolegi. Wątpię aby ON o tym komuś mówił, myślę że on ich raczej
widział. Od innego znajomego dowiedziałam się, że nie nosi łańcuszka, który mu
kupiłam na rocznicę ślubu, bo przeszkadza jego kochance.
Po tym zaczęłam kojarzyć różne fakty.
Napisałam do NIEJ list i poszłam z nim do niej. Nie byłam jednak w stanie
z nią rozmawiać, wiec tylko go jej dałam.
"Jeśli czyta pani ten list to znaczy,
że z jakiegoś powodu nie mogłam pani tego wszystkiego powiedzieć.
Chciałam spojrzeć pani w oczy i zapytać się jak to jest, że osoba która sama
przeszła przez rozwód zafundowała drugiej kobiecie takie piekło ???
Zabrała mi pani męża, a naszemu synowi ojca dla którego
ten jest całym światem. Obydwoje wyrządziliście krzywdę nie tylko mnie i
naszemu synowi ale również naszym rodzicom. Moim z którymi ON miał bardzo
dobry kontakt, jak i jego z którymi i ja jestem bardzo związana.
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że na pewno nasłuchała się pani jaka to ja
jestem niedobra
i niewyrozumiała żona, jak bardzo ograniczam i nie doceniam swojego męża, jak go
natarczywie kontroluję (biorąc jednak pod uwagę fakt, że JEMU zdarzyło się
proponować innym kobietom sex przez Internet oraz dostawał liczne sms-y po 21 a nawet takie jak
„ uśpiłam dziecko, może się spotkamy” -
choć myślę, że o tym nawet nie wspomniał
- czuję się zupełnie usprawiedliwiona).
Jak wcześniej wspomniałam sama
przechodziła pani przez rozwód więc wie do czego zdolni są mężczyźni i jakie
rzeczy opowiadają o swoich żonach żeby się tylko wybielić i wzbudzić
zainteresowanie (litość) innych kobiet.
Dlatego mam do pani przeogromny żal, że nie zrobiła pani zupełnie nic, aby się
upewnić czy to wszystko, co opowiada mój mąż jest prawdą. A wystarczyłby
jakikolwiek sygnał z pani strony, jakiekolwiek zapytanie czy nasze małżeństwo
oby na pewno jest zakończone.
W dzisiejszych czasa NIM wiele lat i
jak w każdym małżeństwie były dobre i złe chwile ale zawsze ze wszystkich,
nawet najgorszych problemów - choćby jak z tym Internetem - udało nam się wyjść
obronną ręką.
Czy zdaje sobie pani sprawę, że nasza ostatnia kłótnia była w październiku
zeszłego roku i do tej pory nie posprzeczaliśmy się ani razu ! I jak mi
się wydawało byliśmy normalnym, szczęśliwym małżeństwem, do czasu aż mąż zaczął
spotykać się z panią.
Wtedy przestało się dla niego liczyć cokolwiek: rodzina, dziecko, dom…
Zaczęły się natomiast nieuzasadnione pretensje, fochy, wyciąganie problemów z
przed kilku lat, szukanie dziury w całym.
Przez waszą obojętność i bezduszność najprawdopodobniej naszego małżeństwa nie
da się już uratować. Rozpadła się kolejna rodzina ale powiem pani, że docelowo
pani też nie będzie szczęśliwa. Z jednego prostego powodu - nie da się
zbudować udanego związku na cudzej krzywdzie !!!
A skrzywdziliście mnie obydwoje przeogromnie.
Miałam rodzinę która była dla mnie ważniejsza niż cokolwiek na świecie, miałam
dom na który pracowałam przez lata, miałam męża którego mimo licznych wad
kochałam jak nikogo innego, miałam marzenia o wspólnym życiu i starości a
zafundowaliście mi załamanie nerwowe, depresję, bezsenne noce, lęk o swoją
przyszłość i naszego dziecka, nieufność i podejrzliwość na każdym kroku.
Obecnie muszę przewartościować swoje życie, zmieniam sposób myślenia, patrzę na
wiele rzeczy z innej perspektywy i w tej całej sytuacji uświadamiam sobie, że
tak naprawdę, nawet nie zdaje pani sobie sprawy w co pani wchodzi.
ON będzie rzadkim gościem w domu. Ale pewne rzeczy zauważy pani dopiero jak
minie obecne zauroczenie.
Czy pani wie, że ON w ciągu miesiąca chodzi na imprezy
okolicznościowe na których z racji pracy "musimy bywać", zawody i wyjazdy z tym związane, przygotowania , tygodniowe wyjścia w morz z kolegami.
I niech się pani nie łudzi, że pływanie jachtem to tylko rejsy od portu do
portu.
I niestety, nie jedno małżeństwo się przez nie rozpadło. Takie wyjście to jedna
wielka impreza (chyba, że panowie zabierają ze sobą żony).
Załoga to - z reguły - sami rozwodnicy
albo "wolni strzelcy" którzy pływają po portach od tawerny do tawerny
nakręcając się nawzajem i imponując rozochoconym małolatom. Do tego dojdą inne nieobecności JEGO
Mówię uczciwie - mało go będzie pani mieć dla siebie.
Ja do takiego trybu życia przyzwyczajałam się kilka lat. A czy pani jest gotowa
na takie życie?
Prędzej czy później będzie musiała się pani spotykać z jego rodziną, znajomymi Z ludźmi którzy
mnie znają, lubią, szanują i nie pojmują
jak ON mógł mi zrobić coś takiego. Całe nasze środowisko , znajomi,
przyjaciele wiedzą, że ON porzucił żonę i dziecko dla "nowej
dziewczyny". Już zawsze będzie pani oceniana jako ta która rozbiła
małżeństwo.
Jest pani raptem o 2 lata ode mnie starsza i rozumiem, że też chciała pani
ułożyć sobie życie - ale dlaczego moim kosztem ? Nasze
małżeństwo nie było zakończone. Mimo narzekań ON nigdy nawet nie
zasugerował, że ma dosyć takiego życia, że chce od nas odejść. Nawet teraz, nie
nalega na rozwód. I mimo jego deklaracji, że chce być z panią, jakoś nie chce
się wyprowadzić się z domu i wciąż razem śpimy w tym jednym łóżku. Nie niepokoi
to pani, że jednocześnie ma żonę i kochankę ?
Takiego życia pani chce? Nie będzie się pani zastanawiać, że skoro teoretycznie
(bo wciąż jesteśmy małżeństwem i nie zamierzamy się rozwodzić) porzucił żonę z dnia na dzień, tak naprawdę nie podając żadnego konkretnego powodu
(poza tym, że się wypalił i poznał panią „w najgorszym dla nas” momencie) -
zrobi to za jakiś czas z panią?
Gratuluję optymizmu... ale kto wie, może u was będzie inaczej, może to właśnie
pani da mu to, czego jak nie potrafiłam, choć bardzo się starałam.
Mimo wszystkiego złego co mnie spotkało (bo wciąż GO kocham i na zawsze
pozostanie częścią mojego życia) nie życzę pani źle mimo, że to właśnie przez
takie kobiety jak pani - obojętne na życie i uczucia innych - jest obecnie tyle
rozbitych rodzin.
Życzę udanego i spokojnego życia o ile sumienie wam na to pozwoli.
żona
Skutek był taki, że ONA zadzwoniła doNIEGO,
pośmiali sie z tego, po czym ON wpadł do domu i powiedział, że o żadnej
separacji nie ma juz mowy, że chce rozwodu.
Tak wiec jak widzisz , to wcale nie ON jest
w tym wszystkim ofiarą, tylko ja i mały
To nam rozbito rodzinę i wywrócono świat do góry nogami. To my zostaliśmy sami
i płaczemy po nocy w poduszkę, gdy tymczasem on" ma motyle w brzuchu"
i świetnie się bawi.
Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że ON miał wszystko, a za nic nie
chciał tego docenić. Miał żonę która mimo jego wad i nawyków skoczyłaby za nim
w ogień, która mimo kłótni i problemów kochała go bardziej niż kogo innego na
świecie. Miał rewelacyjną sytuacje finansową, miał hobby które mógł spokojnie
uprawiać, miał wiernych kibiców i wsparcie psychiczne we wszystkich
trudnych momentach w życiu.
Mieliśmy wszystko żeby być szczęśliwą rodziną.
I nie wiem czy się cieszyć czy smucić z faktu, że ON nie będzie z nią
szczęśliwy. I mimo, że teraz jest zakochany to ten związek szybciej się rozpadnie
niż myśli.
I nie chodzi o to, że mówię to złośliwie ani o to, że ona jest po rozwodzie. Problem polega na tym, że ONA była jakiś
czas sama przyzwyczajona robić wszystko po swojemu, do tego jest dyrektorem
więc przyzwyczajona jest do ustawiania innych, a to niestety w połączeniu z
NIM silną i niezależną osobowością nie ma szans na przetrwanie. Zauroczenie i
fascynacja miną szybciej niż myślą i co potem ? Warto było dla tego poświecić
rodzinę? ...
Nie wiem czy po tym wszystkim, co
naopowiadał ci o mnie ON ( nie powiedział ani słowa) w ogóle będziesz chciała jeszcze kiedykolwiek ze
mną rozmawiać. Nie wiem też czy już mi na ty zależy. Bo tak naprawdę trochę mam
żal do ciebie. Bo we wszystkich życiowych problemach mogłaś zawsze na mnie
liczyć. Czy jak rodziłaś a ja ci sprzątałam i prasowałam rzeczy dla małego, czy
jak się przeprowadzałaś, czy miałaś remont, czy jak nie miałaś samochodu, czy
jak byłaś samotna bo miałaś się rozstać z mężem. (Adresatka listu zrobiła oczy jak złotówki , czy ma sklerozę? Bo nic takiego nigdy nie miało miejsca. Nigdy nie utrzymywała z nią kontaktu) Wystarczyło kilka zdań
JEGO, żebyś nawet ani razu nie zapytała się jak sobie z tym wszystkim radzę i
czy rzeczywiście jest tak jak on mówi.(???)
Jeden telefon, jeden głupi sms - tak niewiele a byłoby tak dużo...
W załącznikach masz dowody na to, że wszystko co napisałam jest prawdą.
ONA używa 2 telefonów 1) xxxx
i 2) xxxx
1 kontakt zaczyna się (data) o godz. 02.00 w nocy"
I tu załączniki : bilingi rozmów z 2 lat, wyciągi z konta... itd itd
Adresatka napisała , że to nie jej sprawa, nie jej problem, że są dorośli i powinna swoje sprawy załatwiać pod własnym dachem a nie wszystkich dookoła angażować. Znając sytuację wzięła jego stronę. W odpowiedzi dostała co następuje:
"Nie życzę sobie od ciebie żadnych wiadomości. Możesz spokojnie mój adres wyrzucić do kosza.
Do tego Posłuchaj "paniusiu z klasą" i uzmysłów to sobie raz na zawsze !!! Jedyne co potrafisz to rujnować życie innym.
Zrujnowałaś je mężowi, swoim rodzicom, swoim znajomym, swojemu bratu, swojemu synowi i mnie !!!
Zapamiętaj sobie jedno - ONA, za jakiś czas kopnie GO w tyłek i będzie on z tego powodu BARDZO, BARDZO cierpiał. Wtedy, ilekroć przyjdzie ci oglądać jego udręczoną minę - PAMIĘTAJ JAK BARDZO SIĘ DO TEGO PRZYCZYNIŁAŚ !!!
P.S.
Kup sobie książkę pt. "Toksyczna żona", "Toksyczna matka", "Toksyczna córka" i " Toksyczna koleżanka"
Rozumiem, że skończyłaś zaledwie 17 lat nauki, ale w tym czasie powinnaś nauczyć się czytać ze zrozumieniem.
Nie kłopocz się z odpisywaniem mi, bo i tak tego nie przeczytam.
BĄDŹ PRZEKLĘTA !!!!!"
To nie koniec opowieści. Ta miła i sympatyczna osoba. Ta ofiara podłego męża napisała też listy do szefa koleżanki, żaląc się , że to ona przyczyniłam się do jej nieszczęścia.
Koleżanka, no cóż cieszy się, że bidulki nie ma już w ich życiu.
Cieszy się, że ON i ONA są od ładnych paru lat bardzo szczęśliwi i bardzo im kibicuje
.